#Szopka Betlejemska… po słowacku.
Ile cierpliwości, samozaparcia, pasji i nie wiem czego jeszcze musi mieć
w sobie człowiek, by z ogromną konsekwencją zrealizować, urzeczywistnić swoją
wizję-marzenie, że nie wspomnę o talencie, choć ten w tym zestawieniu, to już
tylko „dodatek do koszuli”. Piętnaście lat żmudnej, systematycznej pracy.
Piętnaście lat wyobraźni zatopionej w jednym zadaniu-obrazie. Piętnaście lat
swoistego podniecenia, drobnej radości. Piętnaście lat oczekiwania. Piętnaście
lat…
Piętnaście lat życia, wtedy już emeryta, Jozefa Pekary z Rajeckich Teplic.
Ot, i mamy Słowackie Betlejem; szopkę, która nie
kusi wielością barw, lecz „błyszczy” naturalnym kolorem drewna lipowego i gra
światłem, cieniem i półcieniem kształtów wyrzeźbionych strugiem i … nożykiem.
Szopka o wymiarach 8,5x3x2,5 m, wykonana z drewna lipowego;
zachowana w naturalnym, ciepłym kolorze. „Obrazy” z życia okalają słowackie
zamki w Bratysławie, Trenczynie, Dewinie,
Bojnicach, Orawie. Wśród nich królują katedry, bazyliki i kościoły, ale góruje
nad nimi szczyt Krywań. Z ponad trzystu postaci, ponad połowa jest w ruchu. Sto
kilkadziesiąt owiec i wiele innych zwierząt uzupełnia ten „drewniany teatr”. Figurki „ożywił”
inżynier Stanisław
Machovcak przy pomocy bardzo prostych, dzięki temu prawie niezawodnych,
mechanizmów.