niedziela, 8 sierpnia 2021

Grzyby - okolice Rakowa...

 


Trochę mnie "nosi"...

Znów słoneczko i cieplutko...
- Nie "usiedzę"!
Zrobię rekonesans w okolicach Rakowa.
Las zielenią mchów nasycony. Pięknie.
Wśród soczystego malachitu, "kwitną" we wszelkich pastelach i ostrej czerwieni gołębie wszelakie.
Jest ich bardzo dużo.
- Prawdziwy wysyp.
Od ogromnych, po maleńkie. Sterczą ponad kępy mchu i z jagodzin się wychylają.
Tu i tam pieprzniki jadalne się kłaniają.
- Nawet niezła rozmiarówka.
Tylko prawdziwych jeszcze nie ma, ale..
- Już lada dzień będą - mówi miejscowa kobieta, jagody zbierająca...
- Póki co...
- Darz bór!






piątek, 6 sierpnia 2021

Między deszczem, a deszczem...

 


Dziś; między deszczem, a deszczem....

Od wczoraj...
Leje, pada, mży...
Znów pada, mży, leje...
Tak na przemian.
Czekam...
- Niech no tylko przestanie!
- Niech przestanie...
Chlusnęło, niczym z gara i...
- Znów siąpi; bez przerwy...
- Wrrrrrrrrrrrrrrr....
Po szesnastej przycichło. Jadę na rekonesans, choć na półgodziny.
- Może na godzinę, jak mnie deszcz nie wygoni.
- He, he; mokro...😂😂😂
Prawie pusto, ale...
- Las "ożył".
- Już pojawiają się leśni "sprinterzy", młode muchomory rdzawobrązowe, goryczaki i pojedyncze gołąbki "wszelakie".
- Już coś się dzieje.
- Jeszcze kilka dni, dni kilka...











czwartek, 5 sierpnia 2021

Zbyt sucho...

 


Wiem.

- Zbyt sucho. Tyle dni bez deszczu. Niemożliwe by cokolwiek mogło się zdobyć na wysiłek i urosnąć.
- Niemożliwe!
Wiem.
- Co z tego!
Ciągnie "wilka" do lasu i już.
Piąta rano. Odpalam "rakietę" i...
- Las tuż, tuż.
Pięknie "przedziera" się słońce.
Tylko ten kąt natarcia...
- Taki już trochę niski - przedjesienny!


Na rozstajach leśnych duktów...
- Jest!
- Jest przysadzisty, ogromny borowik usiatkowany!
- Pożytku to raczej z niego nie będzie, choć niby zdrowy, ale już swoje przeszedł. Miał ślimaczących się gości. Fakt, poszli sobie, ale trakty wydeptane zostawili.


Idę w las...
Strach stopy stawiać. Trzeszczy jakby z kapiszonów strzelał. Każdy krok to...
- Pif-paf, pif-paf! Trach! Trach!
Nie jest to miłe uczucie.
Dobrze, że fruwające "łobuzy" gdzieś się pochował; chyba i im "przygrzało".
Przywołałem "bzyków" myślami. Dwóch potężnych "czołgistów" nadleciało.
Nagle...
- Jest dwa stada "krówek", "króweczek".
- A, a - mleczajów smacznych, cukrówek.
Od małych do wielkich, czyściutkich.
Zbieram...
- Już nie pamiętam kiedy ich tyle znalazłem i to w jednym miejscu.
Mleko się leje, Zapach charakterystyczny się niesie. Dłonie kleić się zaczynają.
- Moje milusińskie "krowiska"!

Idę na drugą stronę leśnej drogi; na mchu odrobinę. Odpocznę od nieustannych trzasków.
- Och! Jaki spokój! Nawet komara usłyszałem!
Na środku zielonej "podłogi" stoi zgrabny, "prawdziwy kawaler". Typ muszkietera.
- Piękny kapelusz!
- Z szerokim rondem!
- Zgrabniutki, wysoki korpus!
- Nic, tylko podziwiać.
Śliczny to widok...


- Niech w mej pamięci pozostanie.
Dalej jeszcze jeden - podobny...
- O! Kilka zielonych gołębi się pokazało!
- Ech! Jeden, jedyny pieprznik jadalny!
- Czemu nie! Mogą być krówki, to i kurka też!
- Darz grzyb! Po deszczu! Oczywiście!
Kropić zaczyna. Trochę mży, trochę pada, ale słońce dalej grzeje... Zbieram się do domu...