sobota, 6 stycznia 2024

# Prawdy moje...

 


Dziwne, zebrane, pokręcone Prawdy moje...
Z biegiem czasu „poprawiane”...
Głupio aktualne...
Prawdy potrzaskane...
Jedną, jedyną prawdą - "prawdziwą", świętą prawdą - zakończone.
"Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda"/.../*
Jakoś tak mi znów po drodze z tą góralską filozofią ks. Tischnera.
"Minąłem" ją na kilka-ciut lat. Prawie o niej zapomniałem.
Może biegała gdzieś w mej podświadomości, ale jakaś taka kurzem innych prawd przytłumiona, aż tu prawie nagle znów taka oczywista, prawdziwa się stała!
Święta prawda nie zawsze znów taka święta!
Najprawdziwsza coraz częściej tylko pozornie prawdziwa; klajster na oczy i rozum.
Nie! Zwykle nieprawdziwa u podstawy!
Chyba najbliższa mi "na dziś"...
Tys "prowda"**, czyli słuchać, tylko słuchać, po góralsku "myśleć se po cichu" i tylko od casu do casu rzec se:
- Tys prowda! Czyli...
- G.... prowda! Ech!
Tak po świętokrzysku, hej ci po świętokrzysku! Przecie my tyz górole! Co nie!?**
A propos:
My górole, czy gorole?
Spod Warszawy, czy Krakowa?
Dokładnie po środecku, hej!
- Czyli i to prowda i tamto tyż prowda!
- Dwie prawdy, obie prawdziwe!
- A co se myślita! Obie prawdziwe i już!
- Bo...
- Obie formy nam się "należą" Ot, co!
Z jednej strony Łysej Góry, długie lata, chodzili do doktóra, a z drugiej do doktora. Ostatecznie bardziej nam się "chciało" do „prowdziwej” Stolicy, a nie, nie...
– Do „prawdziwej” Stolicy, tej z mapy, a nie z tradycji i kultury słynącej.
- Tyz prowda, czy aż prowda?
- Chyba prowda!
- Czyli jest i taka prawda! Chyba prawda! Wątpliwa prawda!
- Ale przecie też prawda!
No cóż:
- "Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór: czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci sie ino sznur, ostał ci sie ino sznur."***
- Prowda? Nieprowda?
- Stanowczo nie! Tak byłoby zbyt prosto, wszak...!
- Został ci się dylemat i inflacja, i "coś" jeszcze po "drodze"....
- Prawdy nowe o super zmiennej „amplitudzie” wartości prawdy:
- Dziś prowda! Jutro fałsz – to samo! Pojutrze znów prowda!
- Czyli fałsz, to też prawda!
- Do djaska! To omega prawda! Nowa, kolejna filozofia prawdy uczyniona! Wszem i wobec już akceptowalna!
- Fałsz i prawda to tylko najprawdziwsza prawda!
- Czyli prawda to fałsz, to też prawda!
- I w szczególe, i w ogóle! Nawet już apolitycznie!
- Tyż prowda!
Według kolegi jest jeszcze jedna prawda, bardzo ważna prawda - prawda w d...e - w d...e prawda. Przemyślałem, przetrawiłem, rozłożyłem na czynniki pierwsze i doszedłem do wniosku, że ma rację, że to bardzo obecnie popularna prawda, bardzo ważna, kwalifikowana i nagminnie stosowana, więc muszę ją przyjąć do swej prawd "kolekcji".
Jaka wygodna! Prawda?
Dotychczas używaliśmy wielu określeń, by zbliżać się do prawdy. Twierdziliśmy, że coś jest prawdopodobne, możliwe, bliskie prawdy, na pograniczu prawdy, tuż obok prawdy itp.. Plus prawdy ks. Tischnera, oczywiście.
A teraz? Przy tak prostej prawdzie, prawdzie Znajomego, prawdzie w d...e, wszystko stało się proste. Nie trzeba nic kombinować, zamydlać, zbliżać, przybliżać, oddalać, tłumaczyć, uprawdopodabniać (samo słowo jakie "skomplikowane"), mgłą otaczać. Wystarczy mieć jedną - super prawdę - prawdę w d...e! I wszystko staje się "jasne"!
Wszystko dobrze, tylko jak to się ma do filozofii Buddy, który przecież – przed wiekami - pięknie wyrokował:
- "Trzy rzeczy nie mogą długo pozostać w ukryciu: Słońce, Księżyc i prawda."
Co do dwóch pierwszych nie mam wątpliwości, ale co do trzeciej...
Nawet Budda nie przewidział takich czasów, naszych czasów!
"Płukam" myśli z politycznych pajęczyn i pleśni!
- Bo to co złe jeszcze wczoraj, nagle super dzisiaj się staje!
- Bo pięć jednym "obstaje"!
- Bo krzywa rośnie, a "pakiety" nagle rajem!
- Bo za chwilę pomyślę, że...
- Już w ogóle nie myślę!
- Nie myślę!
- I to też prawdą stać się może!
- Straszne, acz może!
Chyba...
- Może!
- A wtedy...
- Wszystkie prawdy między bajki włożę!
- Acz bajki, przecie, lubią happy end-y!
- Szczególnie - chyba - te niedokończone!
Może inaczej:
- Jeśli już, to raczej lubiły!
Prawdy bez prawdy!
Te mi dziś najbliższe!
- Nie mam wyjścia!
- Słońce, choć na chwilę, zaświeciło!
I...
- Woda w leśnym stawie...
- Prawdziwie czysta!
- Jedyna...
- Prawda najprawdziwsza!
- Przejrzysta!
- Hm, a może????
- Jutro może...
- I tę prawdę między bajki włożę?
"Smutno mi, Boże! Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie.../.../****
- Prawdę oczywistą!
- Prawdę oczywistą?
Smutno mi...
- Prawdziwie smutno...
- Prawdziwie?
- Wszak o prawdzie już nie marzę...
- Guzik! Marzę!
- Marzę!
- Mimo to, promienia prawdy...
- W oku obcym nie dostrzegam...
Z daleka...
Nie dojrzę...
Prawdziwie...
Obojętnieję...
Zamknięty...
Najprawdziwiej...
Zamykam się też...
W sobie...
Od prawdziwego piękna uciekam...
(Chyba już może być piękno nieprawdziwe)
Zęby zaciskam...
Bo uśmiech niechcący...
Nie w czas...
W nasz niespójny czas...
Czas prawd wszelakich...
Może być...
Drwiną lub ironią...
Odczytany...
To co dla mnie prawdą...
Dla innych fraszką...
Się stać może...
Kpią...
I słuchać się każą...
Wartość nadrzędną, próżną...
Ide'e fixe tworząc!
Świat przedziwny...
Daleki od prawdy,
Choć przecie...
- Prawdziwy!
- Prawdziwy?
Świat z trochę tylko pożółkłych kartek, tylko...
Znany... Wrócił... Pozyskany...
Nowością się...
Staje...
Więc...
>Smutno mi... Panie...<
Starą prawdę między myśli włożę, tandetną współczesną prawdą otulę.
- A, nie nie! Jedną prawdę za świętą prawdę wciąż uznawać będę!
- Prawdę ze słów i myśli mojej żony!
- Dla świętego spokoju - oczywiście!😀🥰
P.s.: Przez całe me bytowanie, nawet w nerwach, nigdy, pod żadną postacią, nawet by nadać językowej sytuacji dynamiki lub kolorytu, nigdy, nigdy nie "używałem" obscen, powiedzmy - słów wyrazistych, ale dożyłem chyba chwili, kiedy by ujednoznacznić treść przekazu, nie da się ich pominąć, zastąpić. Jakie czasy, taki język... Jaki język, taka prawda - przecie...
- Prawda?
Starym, niemodnym zwyczajem:
- Pozdrawiam serdecznie... Prawdziwie serdecznie i szczerze... 🙂
/odstępstwa od norm językowych zamierzone/
*filozofia ks. Tischnera
**gwarowo - prawie po świętokrzysku...
*** wszak filozofia Poety wszem nam znana; "roztoczeń" dalszych nie wymaga. Prawda? Hej!
**** cyt. fragment z „Hymnu” J. Słowackiego (Smutno mi Boże).

poniedziałek, 18 września 2023

"Kolorowy" zawrót głowy...

 

"Kolorowy" zawrót głowy. Prawdziwe maluchy rosną jak grzyby po deszczu, tylko...





- Przecie deszczu nie było!
Wszędzie ich pełno. Jeden, dwa dorosłe osobniki, a wokół kilka, kilkanaście łebków, ledwie ze ściółki lub mchu wychylonych.
Duże borowiki w większości zaczerwione, Te mniejsze jeszcze wolne od lokatorów...

czwartek, 14 września 2023

#Kolor kapeluszy...

 Dziś postanowiłem zmienić kolor kapeluszy.



Zamarzył mi się odcień pomarańczowożółty i czerwony.
- Borowikom stop!
- Nie, niekoniecznie! A nóż się przytrafią szlachetne i co?
- Wtedy się zastanowię.😃
Jadę oglądać koźlarze, czyli kozaki, zerwonogłówki, czerwone łebce, kraśniaki, osaki, osowiaki, osiczaki, osiniaki, podosiniaki, podosinniki, podosowiki, trzepietaki, dębczaki, panki i coś tam jeszcze...
Rozum podpowiada:
- Poczekaj jeszcze dni kilka. Będą może "mokre" noce, las się parą i mgłą wzbogaci. Wszak kilometrów, w obie strony, grubo ponad setkę nakręcisz, a efekt dziś niepewny. Oj! Niepewny!
- Fakt! To rozsądne i logiczne, ale...
- Za nic mi rozsądek i logika! Chcę już teraz! Już teraz!
- Koźlaczki pomarańczowożółte i czerwone!
- Teraz i już!
Kaprys starszego faceta wyobraźnią budowany...
Trudno. Odpalam o świcie moje cztery kółka i gnam w okolicę Rakowa; raczej bliżej Staszowa.

Gdy docieram na miejsce, nasza "ciepła gwiazda" śmiga już nad horyzontem.
- To chyba dobrze, gdyż runo dość wysokie i dębinki gęstawe.
W przydrożnym rowie jeszcze trochę wody ocalało.
- Może, może...
Pierwsze kilkanaście minut na "zero".
Nagle...
- Jest pierwszy dorodny, wypasiony pomarańczowożółty!
Niestety, tylko jeden.
Po kilku minutach drugi i...
- Nic, nic, nic!
Schodzę nieco niżej - po południowym stoku.
Po drodze młodziutki, zdrowy prawdziwek.
- Jeszcze niżej...
Promienie słońca zmieniły kąt natarcia. Przy leciutko drżących liściach w koronach drzew "mrugają" po runie...
- Ślicznie lśniącym złotem wilgotne jagodziny malują i...
- Czerwone kapelusze odnajdują. Zdecydowanie pomocne mi się stają.
- I tu, i tam, i tam jeszcze, i nieco dalej...
- W tył zwrot i od drugiej strony...
- Tak samo!
- Super! Warto było! Nos grzybiarza mnie nie zawiódł!
- A może szczęście, zwyczajnie, miałem.
Jeszcze drugi borowik, czerwone bliźniaki, dostojny pomarańczowożółty i...
- Odwrót ogłaszam!
Po drodze o Kielecką okiem zaczepiam.
Puściusieńko. Ni ludzi, ni samochodów, ni handlarzy grzybami nie widzę. Czyli pusto w lesie - zapewne.
- Udanego, leśnego, radosnego weekendu życzę...
/zwyczajowo normy językowe świadomie naruszone/



















#Dzień się budzi w promieniach słońca...

 


"Dzień się budzi w promieniach słońca".
Żal pozostać w domu.
- Może by tak zastukać w "odrzwia" lasu... Tak bez śniadanka...
- Ale, ale, herbatka musi być!
Kanapka do koszyka i w drogę.
Niezbyt daleko, bo o dziesiątej muszę wrócić.
W lesie puściutko. Żywego ducha. Tylko ja.
Spokój, błoga cisza. Tylko owady słychać.
Nawet grama wiatru, że o chmurkach nie wspomnę.
- O! Przepraszam! Właśnie leśnym duktem biegnie daniel. Zupełnie się mnie nie boi. Chyba już tak kiepsko, z tą siwą brodą, wyglądam, he, he.
- Czyżby wiek mój tak sprawnie oszacował?
Mam nadzieję, że tylko przyjacielsko mnie potraktował😅.
Poszedł sobie, a właściwie poskakał.
- Hyc przez wyrwę i już go nie ma.
Runo jeszcze piękne, zielone; tylko trochę trąci barwami wczesnej jesieni.
Grzybów niby, tak jak grzybiarzy, nie ma, ale...
- Tylko niby, bardzo niby, bardzo.
Tuż obok duktu, na twardym, czystym podłożu, pierwsze prawdziwki.
- Śliczne, niewielkie szczerzą do mnie jasne kapelusze, do nieprzymuszonej gimnastyki zapraszają:
- Skłon, wyprost; skłon, wyprost; skłon, wyprost i raz jeszcze, i jeszcze, i jeszcze.
- Stop! Odpocząć muszę!
-Twoja sprawa, "człowieku". Jak sobie życzysz. Tylko żebyś potem nie marudził, że grzybów nie ma!
- Dobra, dobra! Jeszcze trochę wytrzymam.🤣
- Chodźcie do kosza. Zapraszam.
Po przeciwnej stronie leśnej drogi stare dorodne świerki i młode dęby gaj tworzą.
- Tu często ładne prawdziwe bywały.
Przykro mi...
- Ani sztuki!😞 Tylko kilka muchomorków rdzawobrązowych się do mnie uśmiechnęło.
- Cóż, tak też bywa. A, co! Nie wolno się zniechęcać.
Idę dalej.
- Jest! Jest! Jest!.............
Pieprznik jadalny, czyli kochana kureczka. Jedna, bo jedna, ale jest i już. O!
Za młodnikiem znów las stary potężną, polską jodłą "stojący".
- Ech! On urody pełen, a borowiki w nim jeszcze piękniejsze; od młodzieży po dorosłe "grubo-trzony".
W jednym miejscu sztuk osiem...
- I jeszcze kilka, i jeszcze...
Tu jeden, tam dwa; a nawet dwie pary bliźniaków. Ot, co!
O kolejnej miejscówce nie wspomnę, choć...
- No, dobrze; były. Jedynki pięknie zbudowane, znakomicie - na tle mchu - widoczne. Niestety, wszystkie zasiedlone.
Czas do odwrotu. Jeszcze tylko zmiana obuwia i...
- Ups! Kanapka dumnie😁 w bagażniku się prezentuje!😀
Zachęcam do leśnych wędrówek.
/odstępstwa od zasad językowych zamierzone, świadomie uczynione/

















poniedziałek, 4 września 2023

#Las ożył... /04.09.23r./

 


Las "ożył".
To jeszcze nie jesienna "prezentacja", ale już widać ślady, że idzie ku dobremu.
Fakt, wrzosy szybko się starzeją, natomiast nitki "kwitnącej" grzybni napawają nadzieją.
Na doświetlonych płaszczyznach i na południowych stokach leśnych wzgórków rodzą się maluchy. Jest ich już dość sporo. Mniejsze od mojego symbolicznego naparstka, wystawiają do słońca swoje kapelusze. Jeszcze chwila i pokażą całą swoją urodę. Chyba że czerwidła je wcześniej pokonają. Wśród zielonego mchu pierwsze prawdziwe dumnie prężą swe obłe trzonowe torsy. Stadka pieprzników jadalnych sterczą wśród igieł świerkowych.
Nawet wysmukłe muchomory rdzawobrązowe, gdzieniegdzie polecają się mej uwadze...
Znów pojawiły się gołąbki wszelkiej maści. Tylko zielonych niewiele. Sporo dorodnych kolczaków. Muskuły prężą także goryczaki żółciowe.
Podgrzybków nie dostrzegłem.
Las pachnie jeszcze świeżo, przyjemnie...
- Uf! Jak przyjemnie! Uch! Jak błogo! Tylko dzięcioł "w drzewo stuka, proszę, proszę".
- Stuk - puk, stuk - puk! Nad głową słyszę.
Piękny, duży, kolorowy, acz złośliwy. Nie dał się "sfocić". Ciągle mi za pień się chował - łobuziak.
Las swą urodą na wędrówkę po oczeretach zaprasza.
/odstępstwa od norm językowych świadomie uczynione/