sobota, 27 grudnia 2014

#Święta, Święta, Święta…

#Szopka Betlejemska… po słowacku.

 


   Ile cierpliwości, samozaparcia, pasji i nie wiem czego jeszcze musi mieć w sobie człowiek, by z ogromną konsekwencją zrealizować, urzeczywistnić swoją wizję-marzenie, że nie wspomnę o talencie, choć ten w tym zestawieniu, to już tylko „dodatek do koszuli”. Piętnaście lat żmudnej, systematycznej pracy. Piętnaście lat wyobraźni zatopionej w jednym zadaniu-obrazie. Piętnaście lat swoistego podniecenia, drobnej radości. Piętnaście lat oczekiwania. Piętnaście lat…

Piętnaście lat życia, wtedy już emeryta, Jozefa Pekary z Rajeckich Teplic. 
      

   Ot, i mamy Słowackie Betlejem; szopkę, która nie kusi wielością barw, lecz „błyszczy” naturalnym kolorem drewna lipowego i gra światłem, cieniem i półcieniem kształtów wyrzeźbionych strugiem i … nożykiem.


                             






   Szopka o wymiarach 8,5x3x2,5 m, wykonana z drewna lipowego; zachowana w naturalnym, ciepłym kolorze. „Obrazy” z życia okalają słowackie zamki  w Bratysławie, Trenczynie, Dewinie, Bojnicach, Orawie. Wśród nich królują katedry, bazyliki i kościoły, ale góruje nad nimi szczyt Krywań. Z ponad trzystu postaci, ponad połowa jest w ruchu. Sto kilkadziesiąt owiec i wiele innych zwierząt uzupełnia ten „drewniany teatr”.  Figurki „ożywił” inżynier Stanisław Machovcak przy pomocy bardzo prostych, dzięki temu prawie niezawodnych, mechanizmów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz