wtorek, 27 lipca 2021

#Grzyby. Znalazłem leśnego "potwora"...

 


Znalazłem leśnego "potwora"...

Wielkogrzyba...
Wyjeżdżając o świcie...
- No, trochę bujam.
- O świcie było ciemno; chmury "przykryły" wschód słońca.
- Dobrze - wpół do szóstej, czyli rano!
Marzyło mi się, by znaleźć choć jednego, dużego prawdziwka, ale zdawałem sobie sprawę, że o tej porze roku i przy takiej suszy, to zdecydowanie nierealne pragnienie.
Pierwsza miejscówka. Słońce już się przebija przez chmury. Stary matecznik sosnowo-świerkowy, "czyste" runo. Pusto. Tylko jeden duży pieprznik jadalny.
- Zbyt sucho.
Zmieniam "teren". Jadę za Lipie. Nie spodziewam się rewelacji, ale...
- Są muchomory rdzawobrązowe, trochę bez wilgoci, ale stożkowe, młode. Znakomite do marynaty. Może też na sosik...
Nagle:
- Czyżby czerwone koźlarze?
-Tak, tak, aż dwie sztuki.
Dobre i to.
Znów trochę panienek i...
Kolejna zmiana miejsca.
Delikatny stok północny. Kolejne "muchomorki rdzawe".
- Facet, patrz, tam pod grabem!
Nie wierzę własnym oczom!
- Jest, jest - prawdziwy! Piękny! Duży! Zdrowiutki!
Parę kroków dalej kolejny - mniejszy!
Oba "czyściutkie".
- Niestety, to by było na tyle.
Jadę dalej; na las liściasty, dębowy, Tak trochę już bez nadziei.
Na brzegu parę gołąbków - pięknych, grubych - zielonych.
Głębiej, na mchu, znów panienki.
Wchodzę jeszcze dalej.
- Super, są dwa prawdziwe, typowe dla rodzaju lasu i pory roku. Twardziutkie, jak dąb właśnie. Nagle...
- Czy na pewno?
Trochę nie wierzę, ale budzi się nadzieja...
- Ten potwór, to chyba prawdziwy...
Zbliżam się i z każdym krokiem...
- Tak, tak, tak! To on!
- Jak go ująć w dłonie?
Stoję i patrzę. Boję się schylić.
- Oby był zdrowy.
Rozglądam się wokoło. Są kolejne dwa. Mniejsze.
- Do koszyka.
- Schylaj się. Sięgaj po potwora!
- Jest! Jest! Jest! Ogromiasty! Twardy, twardziutki!
- Mój ci on, mój!
Skończyło się pysznym sosikiem, w warunkach "polowych", pod altanką, w ogrodzie...
- Jutro będzie też "schabowy". Tylko jeden i aż jeden...
- Darz bór, darz grzyb!














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz