poniedziałek, 7 sierpnia 2023

# Grzybobranie w Rakowie /06.08.2023/

 



Piąta rano. Nie pada.
Chyba zaryzykuję.
Ze względu na zagęszczenie homo sapiens w lasach starachowickich, wybieram spacer w okolicach Rakowa.
Czytając posty Grzybozakręconych, wiem, że i tam panoszy się zaczerwienie, ale mam nadzieję na zmianę kolorów, czyli trochę więcej mocy wśród żółtego i czerwieni.
Na drodze ktoś rozlał mleko. Paruje i widoczność zabiela.
Na szczęście po południowej stronie Gór Starych już czyściutko.
W lesie spokojnie. Nie widać okupacji.
- Czyżby znaczyło to, że marnie? Zaraz się okaże.
Liczę na misz-masz; pieprzniki jadalne, podgrzybki i - oczywiście - kolorowe koźlarze, najlepiej czerwone. Może się uda.
Gdyby prawdziwe niezaczerwione się pojawiły, to jasne, że nie pogardzę.
Za krzyżem, gdzieniegdzie żółcą się kureczki, Super, o to chodziło.
Miejscowa pani też zbiera; wymieniamy słowa powitania i kilka zdań na oczywisty temat. Pełna kultura.
Jeszcze parę podgrzybków - o dziwo, też bez polepszaczy. Znakomicie.
Zmykam na "kielecką".
Po drodze mijam dwóch gości. Kijami grabią ściółkę, w poszukiwaniu pieprzników. Pamiętam czas, gdy tak szukano gąsek zielonek i niekształtnych. Skutki są do dziś widoczne. Prawie już ich tu nie ma.
Dochodzę do mojej miejscówki.
- Są! Są! Są! Moi muszkieterowie! Czerwienią się z daleka! Zdrowiutkie! Śliczniutkie! Do kosza!
Trafiają się też prawdziwe. Znacznie mniej jak w lasach starachowickich, ale równie zaczerwione. Tylko kilka bez lokatorów.
Jeszcze trochę młodych podgrzybków, parę stad "kokoszek" i...
- Czas wracać.
- A, sporo zielonych gołębi prezentuje swą urodę, ale to już dojrzałe osobniki; młodzieży nie widać.
- Darz bór, darz grzyb!
Przy drodze sprzedają prawdziwe, oczyszczone u podstawy trzonu. Współczuję potencjalnym nabywcom...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz