Wieczór z dziadkiem... Niunia wcina swój (późno)poobiedni przydział. :) - Poczęstujesz mnie, skarbie, tym ciasteczkiem? - Nie, nie mogę. - Dlaczego? Niunia jednym tchem, bez zadyszki:
- Bo ono szybko ucieka buźko-zjezdzalnią do brzuska, a brzusek ma na
imię Heniek i bardzo je lubi, i jest duzą galerią, gdzie potrzeba duzo
ciastecek. - Po co w galerii tak dużo ciasteczek? Naiwnie pyta dziadek.
- Bo tam jest laboratorium analityczne i "analityzer", i będą prowadzić
analizy, więc musi być duzo ciastecek, a żeby tak było, to jeszcze
jedno prosę! :)
Chciałeś, dziadku, być ciekawskim, to masz "za swoje". Biegnij do
szafki po drugie ciastko, przecież galeria "Heniek" i laboratorium
czekać nie mogą! - Dobrze, że mama i babcia tego nie widzą
Dziś... Niedziela... Leśny miszmasz... Wszystkiego po trochu... Prawdziwe, podgrzybki, rydze, gąski szare... Opieniek każda ilość... Czubajek kani do wyboru, do koloru... Na piękne czerwone-kropkowane można patrzeć i patrzeć... Piękna, złota jesień... W lesie żółto, rudo i brązowo... Słońce "skrzy" kolorami... Ech... Szkoda, że jutro poniedziałek...
... :) Pewien dziadek ogląda na ekranie komputera, z czteroletnią wnuczką, zdjęcia grzybów z tegorocznych "leśnych polowań". W pewnej chwili pojawia się fotka (j.n.) muchomora. Dziadek, "niewinnie", z dydaktycznym zamiarem pyta: - Jak się, wnuczko, nazywa ten grzybek? - Ym, hym, no, nu, fru, frrru... "Fruwiasty" muchomorek, dziadziusiu! - Dlaczego "fruwiasty", kochanie, bo taki ładny? Wnuczka z pełną powagą na twarzy: - Nie, dziadziusiu, bo ma takie kropki, jak biedronka i chyba też - jak ona - odfrunie....
Z odrobiną "grzybiastego" relaksu... Miłego dnia, nie tylko dla dziadków...
Lata 1932 - 1934. Kresy Wschodnie... Województwo Poleskie... Miasto Dawidgródek..
Położone w zakolu pięknej rzeki Horyń, w pobliżu dwóch jej pętli, które
ciągle podczas przyborów zalewały przylegające doń tereny i czyniły -
pełne witek łozowych - trzęsawiska. Zamieszkane było prawie w
połowie przez Białorusinów, w "jednej ćwierci" przez Polaków, w
siedemnastu setnych przez Ukraińców , w dziesiątej części przez Żydów, w
małej "kropli przez Rosjan i w "mini kropelce" przez Niemców (0,1%).
Dominowało prawosławie, o swe prawa upominali się wyznawcy Mojżesza,
niespełna osiem procent stanowili mieszkańcy wyznania
rzymskokatolickiego. Ordynacja dawidgródzka należała do rodziny
Radziwiłów, którzy po wojnie z bolszewikami, czynili usilne starania do
ponownego zlokalizowania tu jednostek Wojska Polskiego. Ostatecznie, odbudowany w Warszawie 78. Pułk Piechoty
został "przekwaterowany" do Baranowicz, obejmując swym "oddziaływaniem"
także Dawidgródek i okolice. Spory udział w składzie osobowym tej
formacji mieli poborowi ze Starachowic i okolic. Kilku z nich skierowano
do batalionu łączności, który - tuż po przysiędze -
„wydelegowano” w okolice Dawidgródka (fot. 1), ale też na bagna, daleko
od linii kolejowej, daleko od miasta, ba miasteczka, na bagna, na bagna,
na rozległe bagna. To tam wojsko otrzymało rozkaz: - Wybudować linię elektryczną... c.d. pod.. https://feroza01.blogspot.com/2014/11/ech-te-stare-fotografie-maja-swoj-czar.html
.... :) Sobotnie przedpołudnie... Zgodnie z meteorogramem, do pierwszego deszczu jeszcze około półtorej godziny. - Jechać, nie jechać? - "Oto jest pytanie"! Szybka decyzja - "krótka piłka"! Tylko rydze! Nic więcej, tylko rydze! Jadę po rydze! W lesie... Grzybów wszelakich jeszcze pod dostatkiem, acz to już nie wysyp.
Przeważają "jesienne borowiki" - solidnie zbudowane, bez lokatorów,
podgrzybki i maślaki na szerokiej stopie. Wciąż rosną mleczaje, choć
większość już "rozwinięta", ale i maluszków trochę można znaleźć,
trafiają się jeszcze "stadka" po kilkanaście sztuk. Szkoda tylko, że
runo w miejscach ich występowania jak przeorane. Czy aż tak trzeba je
dewastować, wszak grzybów (w tym rydzów) w tym sezonie, przecie,
dostatek! Godzinka w lesie plon "przyniosła"! Kosz pełen! Trzy czwarte mego "wikliniaka" to rydze; reszta super "mieszaneczka". Darz grzyb; jeszcze darz grzyb Pozdrawiam wszystkich Grzybo-zakręconych...
Bywają czasem niespodzianki, miłe niespodzianki. Daję słowo... :) Nie byłem dziś w lesie! Te śliczności koźlarze rosną sobie przy drodze ze Starachowic do Bodzentyna. :)
Dostrzegłem je przez szybę samochodu, ale muszę przyznać, że po
sobotniej wizycie w ostępach leśnych wzrok mi się "wyostrzył"... :) Wrrr... Już zaczęło padać i przymrozki zapowiadają. Będzie koniec borowików i im podobnych. Szkoda. :(