....
Sobotnie przedpołudnie...
Zgodnie z meteorogramem, do pierwszego deszczu jeszcze około półtorej godziny.
- Jechać, nie jechać?
- "Oto jest pytanie"!
Szybka decyzja - "krótka piłka"!
Tylko rydze!
Nic więcej, tylko rydze! Jadę po rydze!
W lesie...
Grzybów wszelakich jeszcze pod dostatkiem, acz to już nie wysyp.
Przeważają "jesienne borowiki" - solidnie zbudowane, bez lokatorów, podgrzybki i maślaki na szerokiej stopie. Wciąż rosną mleczaje, choć większość już "rozwinięta", ale i maluszków trochę można znaleźć, trafiają się jeszcze "stadka" po kilkanaście sztuk.
Szkoda tylko, że runo w miejscach ich występowania jak przeorane. Czy aż tak trzeba je dewastować, wszak grzybów (w tym rydzów) w tym sezonie, przecie, dostatek!
Godzinka w lesie plon "przyniosła"! Kosz pełen! Trzy czwarte mego "wikliniaka" to rydze; reszta super "mieszaneczka".
Darz grzyb; jeszcze darz grzyb







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz