piątek, 24 grudnia 2021

#Wigilii moich kilka... Druga połowa lat osiemdziesiątych XX w.

 Wigilii moich kilka...



W porządku całkiem...
Niechronologicznym.
Druga połowa lat osiemdziesiątych XX w.
Czasem w Wigilię ciężko też bywało...
Idą święta!
Czas radosny, szczęśliwy, rodzinnego ducha pełen...
Ostatnie życzenia w pracy.
- "Miśków" parę!
- Jakie tam parę?
- Parędziesiąt!
Wcześniej spacer "po pokojach".
Wszędzie śledzik, ciasto i...
- Opłatek...
"Wszyscy wszystkim ślą życzenia"...
Jeszcze rzut oka na biurko, na regały...
- Ślicznie te stroiki świąteczne wyglądają.
- Sporo ich jest, tylko...
- Nieważne, święta, to święta i już!
- Miły to czas.
Teczka pod pachę i prędziutko do "malucha".
Silnik fiacika zabrzęczał. Lekko całym "pudełkiem" kolibnęło i 126p ruszył ku domowym pieleszom...
Choinkę już wczoraj wieczorem "oprawiłem", lampki powiesiłem; dziewczyny resztę ozdób same uczynią (zapewne już uczyniły).
Ledwie wszedłem do mieszkania, a tu już warczy telefon (stacjonarny - oczywiście - o komórkach nikt jeszcze nie słyszał, acz już zamierzały, lada chwila, zapukać do drzwi naszych, pierwsze "cegły").
Grdyka mi do gardła podeszła.
- To nie życzenia; "musi", coś się wydarzyło...
- Do diaska!
Dyżurny z pracy (tak, tak byli takowi) melduje:
- Szefie! Jest pan potrzebny, mamy poważną awarię!
- Gdzie? Co? O co chodzi?
- Z wodociągów zgłaszają. Coś bardzo poważnego.
Odłożyłem słuchawkę. Znów "łobuz rechocze".
To Kazimierz - techniczny z "filtrów". Bardzo go lubię; znakomity fachowiec; chodząca "encyklopedia" wodnej sieci miejskiej, wie więcej niż dokumenty pokazują, a przy tym...
- Wspaniały, ciepły, życzliwy wszystkim człowiek.
- Krzyś! Jestem "na" Trębowcu. Przyjedź. Możesz być potrzebny. Mamy bardzo poważną awarię na "przepompowni". Jest zagrożenie, że nie podamy wody przez święta dla całego miasta. Przysłać samochód?
- Nie dziękuję. Doczłapię się jakoś moim "bzykiem".
- Pamiętaj, za miastem jest bardzo ślisko. Czekamy.
- Już wyjeżdżam.
Ja to mam pecha! Główny i właściwy "resortem" już od kilku dni na urlopach, a ja...
- Wiadomo! Najmłodszy!
- Nie użalaj się nad sobą! Do roboty i już!
- Z drugiej strony, z Kazimierzem lubię współpracować.
Na miejscu już pełno sprzętu.
Komora otwarta, a w niej pełno wody. Pracują pompy zasilane agregatem. Elektrycy próbują wpiąć się w sieć; trzeba doświetlić miejsce awarii. Trzy zespoły pracownicze czekają w pogotowiu.
Dyrektor zdaje mi relację:
- Pękła obudowa. Nic nie da się zrobić. Musimy całkowicie odciąć przepływ. Zespół do wymiany. Problem polega na tym, że nie mamy zapasowego. To nie powinno się wydarzyć. Mamy wszystko z środka, ale obudowy nie.
- Rozumiem, że już zasilamy miasto ze zbiorników rezerwowych?
- Tak.
- Czyli ciśnienie wody już spada?
- Tak. Dwie, trzy godziny i w wyższych partiach miasta będzie już czuć "ubytki".
- Co robisz?
- Ściągam dodatkowe cysterny od sąsiadów ze Skarżyska i Ostrowca. Rozstawimy je w widocznych punktach.
- Dorzucimy kilka z fabryki. Mamy tu gdzieś w pobliżu telefon?
- Tak w budynku socjalno-dyspozytorskim. O, tam.
- Chodźmy. Trzeba też powiadomić mieszkańców. Najgorsze, że to już święta. Muszą zadziałać administracje, straż i pozostałe służby. Objazd miasta; informacja o lokalizacji cystern z wodą (dziś takie to proste, sms-sik i już, a wtedy, ech).
- Ile mamy czasu? Dwanaście godzin pojedziemy na zbiornikach?
- Nie, jeszcze tylko z dziewięć. Ludzie będę czynić zapasy.
- Oby tylko mróz się nie nasilił.
- Masz rację. Wtedy musielibyśmy szybko opróżniać cysterny; a i droga od sąsiadów może być problemem.
- Póki co, mamy przygotowane maty, na "trochę" pomogą.
- Oby nie było takiej potrzeby...
Telefon, telefon, telefon za telefonem...
Służby zaczynają meldować o podjęciu "przynależnych" działań.
Wracamy na miejsce awarii. Zespoły, próbujące zdemontować uszkodzone urządzenie, zmieniają się co piętnaście, dwadzieścia minut. Pracują po kolana w wodzie, przy kilkustopniowym mrozie. Po wyjściu z komory biegną do budynku socjalnego. Tam pół godziny na rozgrzewkę i znów "do wody".
- Tak w kolusio, kolusieńko...
Kazimierz myśli, skąd by tu zdobyć nową obudowę. Przypomniał sobie, że w Poznaniu mają podobne. Trzeba dzwonić. Tylko to noc - przecie i święta.
Jedziemy do mnie, do pracy, do urzędu. Będzie łatwiej "w świat" wydzwaniać.
Zabezpieczamy ciepłe posiłki dla pracujących w Trębowcu. PSS musi się spisać. Trudno, ktoś musi pracować, by świętować mógł ktoś. Dziwnie brzmi ta "oklepana" myśl, ale prawdziwie - niestety.
Po godzinie prezes melduje, że napełnione termosy już wyjeżdżają; chleb, cukier, herbata też. Ba! Nawet kawa!
- Uf! Dobrze.
Odzywa się, z Poznania, kolega mojego Kazia! Mundurowi go obudzili. Musiał czuć się z pyszna, jak zobaczył ich za drzwiami.
Ma dla nas bardzo dobrą informację. Ma kompletne urządzenie o tych parametrach i symbolu. Gadają sobie obaj fachowym językiem. Niewiele z tego rozumiem, ale bardzo się cieszę, że mój dyrektor podnosi kciuk do góry:
- Wszystko ok! Jest!
- Mój ty Specu kochany, jak dobrze, że jesteś.
Teraz tylko musimy uzgodnić, jak to zorganizować, by ciężka, bardzo ciężka "machina", jak najszybciej znalazła się w Starachowicach...
Najlepiej by było, gdyby wyjechała z Poznania ich samochodem i to już...
Miły człowiek ze stolicy Wielkopolski akceptuje takie rozwiązanie, tylko prosi o pomoc w "załatwieniu" dźwigu do załadunku "detaliku"; nie mają własnego w dobrym stanie...
- Wszak to przecież już święta!
- Ok, coś wymyślę.
Mam! Jeden z dyrektorów FSC też już nie pośpi. Nawet wiem który.
Chwalił się, że ma znajomych w Poznaniu...
Trochę pomarudził, znów "że święta", ale "samojezdnego" u kolegi załatwił.
Już widno. Poranek.
W mieście zaczyna brakować wody. Uzupełniamy o cysterny na przyczepach ciągnikowych.
Czas się bardzo dłuży.
Rupieć już zdemontowany. Czekamy na "prezent" z Poznania. Jeszcze kilka godzin - zapewne...
Łapiemy drzemkę w fotelach.
Budzi nas dyżurny. Poznaniak podjechał...
Przed północą woda "poszła w miasto".
- Uf!
Czas na Pasterkę...
"Cicha noc, święta noc
Pokój niesie ludziom wszem..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz