piątek, 3 października 2014

Niespodzianka. Wędkarskie emocje sierpniowej nocy.



 

Zaczęło się, jak zwykle w tym miejscu i o tej porze dnia. No, może prawie jak zwykle. Kilkadziesiąt delikatnych puknięć; pojedynczych i wielokrotnych drgań; zaciętych lub nie. Nie miało, również jak zwykle, żadnego znaczenia i tak pudło goniło pudło.
Taka już natura mojej rzeki. Kocha się bawić z wędkarzami, wysyłając do akcji, wczesną, wieczorną porą, zastępy głodnej drobnicy. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i czynić swoje. Kusić spokojnie sprawdzoną zanętą i czekać do zmroku.


  

Jedyne, co mnie niepokoi, to bardzo niski stan wody. Upały i brak opadów zrobiły swoje.
W porównaniu do poprzedniej zasiadki, brakuje około 1m wody. To strasznie dużo.
"Posiedzimy", zobaczymy.

 
Do jej lustra mam około 1,5m w "pionie". Muszę przygotować długi podbierak.
Późny wieczór. Cieplutko. Zanosi się na przyjazną, dość widną, jak na tę porę roku, noc. Oby się sprawdziło, bo jeszcze pół godziny temu, gromadziły się ciemne chmury i dość niebezpiecznie, w górnych partiach drzew, pogwizdywał, kręcił "warkocze" wschodni wiatr. Na szczęście, ucichło. Niebo pokryło się gwiazdami.
Zaczęły się konkretne uderzenia. Dwa, pierwsze leszcze zaszczyciły mnie swoją obecnością.
Pięknie się ściemnia. Nie rozumiem. O co chodzi? Dlaczego czuję, że pięknie?
Czym się różni ta noc od setek innych, które spędziłem nad wodą? Czym?
W międzybiegach moich myśli, zmieniam jeden zestaw z drgającej szczytówki na spławik ze świetlikiem. Nie muszę długo czekać. Świetlik zamocowany na antence spławika zaczyna jednostajnie sunąć po powierzchni wody. Ciągle utrzymuje kierunek ku płyciźnie, tuż pod sam brzeg koryta, prawie pod moje nogi. Zacinam. Właściwie to zwijam luźną żyłkę. Coś się uwiesiło. Sumik. Mały sumik. Przykra refleksja – na Kamiennej jest ich coraz więcej. Być może to jest jedna z przyczyn tego, że ubywa „białorybu”. Może.
Chwila spokoju. Wraca refleksja:
- Co w tej nocy jest tak dziwnego, miłego, acz dziwnego?
Rzut oka ku niebu i już wiem. Ciemno, ale nie na czarno,
lecz na ciemno–granatowo. Przy tym kopuła „sklepienia niebieskiego” jest super widoczna na całej swej kulistej przestrzeni. Tysiące gwiazd, jasno świecących, są niemal w zasięgu mojej ręki. Wszystko się skrzy i mruga. Mogę policzyć wszystkie samoloty i sztuczne satelity śmigające po niebie. Powietrze jest tak czyste i klarowne, że można by wiernie odtworzyć kontury każdego większego, świecącego obiektu.
Mało tego. Perseidy zaczęły swój ostatni taniec. Te odłamki komet, wpadając w atmosferę, kreślą super białe, czytelne ogony, biegające pod różnymi kątami po firmamencie. Uroczo. Wszystko dzieje się tak intensywnie, szybko i często, że nie da się pomyśleć żadnego życzenia.
Co najwyżej:
- Bierz duża rybko!
No, i biorą…średnie leszcze; takie trzydzieści, czterdzieści centymetrów.

Nie ma księżyca. Wiatr się uspokoił.
Teraz już nie muszę zadzierać głowy do góry. Cały obraz nieba i tego, co się na nim dzieje, mam idealnie odbite w lustrze wody. Takiego zjawiska nie pamiętam, by kiedykolwiek miało miejsce podczas moich wędkarskich nocek. Nawet czerwone, mrugające lampki aerobusów ślizgają się po wodzie, zachowując swój, naturalny kolor. Niesamowite, ale frajda. To powietrze musi być, naprawdę, bardzo czyste. Jaka szkoda, że nie mam ze sobą dobrej kamery. Klosz Wszechświata pokazał cały swój czar i urok. Artysta Malarz - Natura pokazała swą urodę, wielkość i doskonałość.

Znów „ucieka” mi spławik. Tym razem świetlik „odjechał” dość energicznie. Lekko zacinam. Mały opór i nic. Trudno, pudło. Przynęta nieruszona. Dziwne.
Próbuję ponownie zarzucić i…problem. Żyłka blokuje się po wysunięciu około jednego metra. Napinam szczytówkę. Sprawdzam zwoje na szpuli kołowrotka; wszystko w należytym porządku.
- O co chodzi?
Muszę sprawdzić punkt po punkcie.
Mocniejsza latarka i… jest. Tego bym się na pewno nie spodziewał.
Na żyłce, półtora metra od „czubka” wisi…………..NIETOPERZ.
Tak, tak, #nietoperz!




Po chwili wzajemnego zdziwienia, zaskoczenia, niepokoju cichutko, bezszelestnie odfrunął w otchłań nocy.




O świcie rybki poszły spać. Należało im się to stanowczo. Gwiazdy też gdzieś odpłynęły.

I niech mi ktoś powie, że wędkarstwo jest monotonne, monotematyczne i nieciekawe!

1 komentarz:

  1. kuba7128
    Za nietoperza ***** :D

    [Nowy (25 punktów)]
    [Zobacz profil matexx]
    matexx
    *****
    [Weteran (6115 punktów)]
    [Zobacz profil grisza-78]
    grisza-78
    Kiedyś miałem podobną przygodę. Łowiłem na grunt, wędki stały na podpórkach, na końcach szczytówek miałem dzwoneczki. Była noc, od czasu do czasu miałem mocne brania. Za każdym razem, kiedy zacinałem, na haczyku nie było nic, oprócz całej, nietchniętej rosówy. Po dłuższym czasie, okazało się, że kiedy wędki stały na podpórkach, to od dołu, korkowe rękojeści obgryzał szczur - stąd te brania i hałas dzwonków. A szczurowi się nie dziwię, bo czuł na wędkach zapach ryby. Tak to już jest w naszym cudownym hobby. Raz szczur, innym razem " Batman" ;) ***** i pozdrowionka!!!

    [Weteran (8513 punktów)]
    [Zobacz profil kostekmar]
    kostekmar
    Krzysztofie, piątal za wpis!!! Wędkarstwo nie jest w żadnym wypadku monotonne, nudne itd. Jest czyms pięknym i zaskakującym!!!

    [Aktywny (74 punktów)]
    [Zobacz profil kopytko12343]
    kopytko12343
    ***** :)

    [Nowy (10 punktów)]
    [Zobacz profil ryszunio]
    ryszunio
    niesamowite ******

    [Zaangażowany III (4581 punktów)]
    [Zobacz profil sandacz999]
    sandacz999
    Haha fajne;)

    [Zaangażowany III (4408 punktów)]
    [Zobacz profil wiekla42]
    wiekla42
    Ciekawa przygoda. Sam niejednokrotnie doświadczyłem podobnych parę zdarzeń. Siedząc w nocy nad wodą w samotności, nagłe nieznane odgłosy mogą postawić człowieka na równe nogi. ***** Pozdrawiam.

    [Weteran II (10097 punktów)]
    [Zobacz profil ryukon1975]
    ryukon1975
    Wieczorne ataki nietoperza w żyłkę gruntówek to u mnie nad rzeką standard. Trzeba się do tego przyzwyczaić. 5 *****

    [Weteran (5378 punktów)]
    [Zobacz profil Zander51]
    Zander51
    Możecie mi wierzyć, albo nie... Na którejś z nocnych zasiadek ryby brały słabo. Nudziłem się i w zasadzie myślałem jak tu oko przymknąć choć na godzinkę. Ułożyłem się jakoś w łodzi, przykryłem OP-1, bo chłodno było. Oczy zamknięte, ale uszy nie śpią. Nagle coś uderzyło delikatnie w moją łódkę. Łódź wyciągnięta prawie do połowy na brzeg, więc konar nie ściągnie mnie na wodę. I słyszę jak coś wskoczyło do łódki, przebiegło się po mnie i zniknęło w lesie...

    [Weteran III (35430 punktów)]
    [Zobacz profil troc]
    troc
    Przerabiałem lat temu kilka nietoperka zaplątanego nocą w żyłkę właśnie na szczytówce- 15 minut kombinacji (ugryzienie przez nietoperza może być niebezpieczne- wścieklizna)- udało się, choć zmęczony szamotaniem się- odleciał. Pozdrawiam i ***** pozostawiam.

    [Weteran (5266 punktów)]
    [Zobacz profil feroza]
    feroza
    "udało się, choć zmęczony szamotaniem się- odleciał." Tym razem było podobnie, tylko trwało to trochę krócej. Sam się uwolnił i "odleciał", bez mojej pomocy.

    [Zaangażowany III (4868 punktów)]
    [Zobacz profil camelot]
    camelot
    .......nawet nie wiem, co napisać ? .....czytam .....czytam .... i chyba gładzę łuski ryb, jakie umykają Ci spod kopyt, gdy tak cwałujesz po sierpniowym niebie, zaprzężonym w taniec Perseid ...................

    [Weteran III (58770 punktów)]
    [Zobacz profil marek-debicki]
    marek-debicki
    Nie tylko złowione sztuki i ich waga się liczą, ale zdecydowanie coś więcej. Właśnie coś takiego co stanowi całą piękną otoczkę każdego wędkarskiego wypadu. Ileż to razy patrzymy w usłane gwiazdami niebo, ciepłej letniej nocy i ileż to razy stwierdzamy, że jest ono niepowtarzalne i piękne. Gratuluję opisu, pozdrawiam i *****pozostawiam.

    OdpowiedzUsuń