środa, 1 października 2014

Sezon na leszcze - tęsknota za latem.

/nocna wyprawa 2014-05-29/
  Świetna pogoda. Lekki wiatr, co prawda od wschodu, ale myślę, że przed wieczorem ucichnie. Temperatura około 24 stopnie Celsjusza. Trochę parno, ale nie na tyle, by się obawiać burzy. Nawet gdyby, to parasol w samochodzie,
a samochód tuż, na skarpie.
Mijają minuty, mijają godziny i…znów cisza.
Czerwone robaczki, jak marzenie. Białe super „zaprawione”. Kuku pierwsza klasa; o zanęcie nie wspomnę. Woda dość duża, ale nie taka, by być przyczyną wędkarskiej porażki. Nawet stosunkowo czysta, jak na takie, kilkudniowe opady.
Szybko opadła. Właściwie to lubię taki jej stan.
- No, nareszcie. Pierwsze stuknięcie. Jakieś takie spokojne. Równe, „płaskie”.
Jest płotka. Płotka.
- O co chodzi? Przecież ma….aż (!) 27 centymetrów.
Prędko do wody. Prędko. Jakaś taka biedna, słaba.
Ostatni rzut „kątem oka” i już wiem. Na jednym boku, u dołu, tuż przy ogonie, ślad po zębach drapieżnika. Dziwne, że jeszcze miała siłę „zjeść” czerwonego.
Odpłynęła.
Znów cisza; jak dwa tygodnie temu. Historia lubi się powtarzać, ale czy musi?
Wiatr ucichł. Całkowita cisza i spokój. Nawet ćwierkacze zamilkły.
Wciąż trochę parno.
Zaczyna się ściemniać. Taki delikatny półmrok.
Coś puknęło. Znów tak delikatnie, jakby od niechcenia.
Nic z tego nie wyszło. Pudło.
Zapada zmrok. Niebo pełne gwiazd. Zaczynają ścigać się perseidy.
Niby ich wysyp miał być wczoraj, ale i dzisiaj trochę szaleją. Majowa frajda, niespodzianka.
Nagle woda zaczyna się gotować. Fale, jak od motorówek. Wzdłuż koryta.
W poprzek. Po przekątnej. Zygzakami i kto tam wie, jak jeszcze.
Wszystko, jak na złość, tylko na naszej wysokości. Dwadzieścia metrów w górę, dwadzieścia w dół; jakby nam na złość. W te i nazad. I tak przez kolejną godzinę. Więcej niż godzinę.
Małżeństwo bobrów wyprowadziło swoje małe na wybieg. Ćwiczą w wieczorowej szkole. Dla nich to raczej-chyba dzienna szkoła, patrząc oczyma natury – Alma Mater.
No cóż, w najbliższym czasie, z brań nic nie będzie. Poczekamy.
Nadzieja drugą naturą wędkarza. Ha! Ha!
Poleciał duży meteoryt, ogromny, niczym kometa. Nawet ogon miał do niej podobny.
Uspokoiło się. Zwierzaki udały się do żeremia. Tylko ojciec pływa spokojnie pod drugim brzegiem. Czyni to prawie bezszelestnie, leciutko tylko kołysząc lustrem wody. Ostatecznie i jego ogarnia chęć spoczynku.
Jeszcze chwila ciszy i…
Zaczęło się. Jest pierwsze uderzenie. Równomierne. Bez szarpania.
Lekkie zacięcie.
- Siedzi! Tylko spokojnie!
Ładnie walczy. Będzie ciekawie.
- Henio! Co z podbierakiem? Pytam Kolegę, tak jakbym nie wiedział, że on jeszcze w pokrowcu. Nie chciałem zapeszyć.
Henryk trudzi się z siatką podbieraka, a ja już wiem:
- Rybka nie jest taka duża; ze trzydzieści kilka centymetrów.
Nie pomyliłem się – trzydzieści siedem, ale za to śliczny, złoty.
Znów spokój. Nic się nie dzieje. Czyżby na dzisiaj był koniec?
Budzi się mgła. Płynie falami. Chłód przynosi. Taki delikatny. Gdy znika, znów się ociepla. I tak kilka razy. Będzie dobrze. Będzie.
Jest, jest, jest!
Po kilkudziesięciu minutach mamy, w końcu, prawo serii!
Branie za braniem, odjazd za odjazdem. Super uderzenia; zdecydowane, stanowcze. Warto było czekać.
Mamy również dwa pudła. Puste haki!
Kolejne przygięcia, nie szarpania, przygięcia!
Konkretny opór i konkretna „jazda”!
Kolejno leszcze 53, 55, i 50centymetrów. Przyszło stadko z jednego „rocznika”.
Jeszcze jeden ponad czterdzieści i już trochę mniejsze, po trzydzieści kilka.
W sumie czternaście sztuk.
O świcie jeszcze jeden – najmniejszy.

Wstaje kolejny dzień. Dobry dzień.

O brzasku kilka fotek rybek – tych ostatnich - w dłoniach Kolegi Henryka


i odpływamy, każdy w swoją stronę – rybki do macierzy, a my do miasta.
Sezon na leszcza uważamy za otwarty.
Za tydzień, jak dobrze pójdzie, spróbujemy zmierzyć się z karasiami i linkami.

- Ech, nie ma nic bardziej miłego, jak szybka kąpiel i krótka drzemka po nocnym wędkowaniu. Pozdrawiam, Feroza

3 komentarze:

  1. marek-debicki

    Gratuluję fajnego opowiadania i skutecznego wypadu. Dawno nie połapałem takich pięknych leszczy. Może w czerwce ponęcę pewne miejsce pęczakiem zaprawianym kurkumą i nostrzykiem i uda mi się zrobić jakąś zasiadkę. Pozdrawiam i *****pozostawiam.


    Steryd93

    Piękne ciemne leszczory ; )


    DelTor0

    Swietny material jak zwykle, czyta sie z napieciem jak dobra ksiazke :) I leszcze w pieknych ciemnych kolorkach, u mnie jakies takie bardziel wyblakle hehehe


    karolpolawiacz

    ja nie mogę na swoim miejscu złapać leszcze tylko liny :P jak myślicie to kwestia czasu czy jak ? bo wiem jedno leszcza i lina jest tam dość tyle o czym świadczą poranne bąble na wodzie


    marciin 2424

    Witaj Krzysztofie jak zwykle pióro w ręce świetnie leży i pisze jak zaczarowane . Gratuluje połowu i Pozdrawiam ***** :) P.S. Dzisiejszy mój poranny wypadzik również zaowocował leszczami - 35 i 47 cm :):):)


    camelot

    Chyba się do Ciebie przeprowadzę ?


    feroza

    Mielibyśmy obaj z tego pożytek! Tylko szczupaki u mnie znacznie mniejsze, ale znając, Maćku, Twoje możliwości....być może...być może....


    camelot

    Jakby dobrze z nimi pogadać, to może jeden konkretny dałby się namówić do podbieraka ?


    sebjasz

    Kamienna, Dziurów ? Dobrze kojarzę na zdjęciach ?


    sebjasz

    Kamienna, Dziurów ? Dobrze kojarzę na zdjęciach ?


    CYTRYNA777

    WITAM Dziś 12 godzin na gruntówki na rzece Narew i lipa nawet puknięcia....koło Nowego Dworu Pozdrawiam


    rysiek38

    Patrząc na te leszczyki :-) tak jakoś zaczęło mnie korcić na nockę z gruntówkami no i chyba się skuszę bo i w okolicy jest troszkę wody bogatej w niezłe sztuki - Pozdro !!!

    OdpowiedzUsuń


  2. Zibi60

    Czytając Twój - jak zwykle - świetny wpis, odżyły wspomnienia moich nocnych wypraw, a było ich.... trochę. Ja preferowałem spławik ze świetlikiem, jego zachowania podczas brań to dla mnie "muzyka". Z niecierpliwością czekam na "linowanie". Pozdrawiam z wiadomą oceną 5*


    feroza

    Tak się, Zbyszku, składa, że i ja mam największą "radochę", gdy mogę powędkować na spławik ze świetlikiem. Sprawia mi to dużą przyjemność. Niestety, ostatnio stan wody i miejscówki mi na to nie pozwalają. Na "linowaniu", mam nadzieję, odrobię zaległości w tej metodzie. Miejsce już mam wytypowane. Pozdrawiam Kolegów


    bartek-bajorek

    W zeszła sobotę pojechalem z ojcem na ryby. Często wieczorem brały na spławik leszcze około 50cm. Tm razem było inaczej pojechaliśmy na nocke piątek sobota pod wieczór w piątek brały leszczyki około 25 cm i podobnych rozmiarów karasie więc tak średnio. Następnego ranka wstajemy o 4 i czekamy... do godziny 5:30 brało to co wcześniej w tym jeden karaś 30 i leszcz 48 Potem godzina przerwy.Mój tato był zaabsorbowany robieniem zanęty ,a ja poszedłem do auta po telefon. Wracam na miejsce nie mineło 15 sekund a tu nagle jakieś pykanie, typowy taniec spławika jak często u karpia i mocne, agresywne polożenie. Zaciąłem i prawie w ogóle nie czułem oporu myślałem że zacięcie jest puste a tu nagle mocny odjazd w lewo krzycze do taty aby szybko zwinął drugą wędke bo się nam zestawy po plątają. Ryba była niezwykle waleczna i oczekiwaliśmy pokaźnego (jak na spławik) karpia. Oddałem wędke tacie i wzięłem podbierak. W czasie gdy już był przy brzegu okazało się że to potęrzny leszcz. wynik: potężna 60 i 2,250 kg Przynęta 2 białe robaki z ,,poczciwą" rosóweczką nr 2


    feroza

    @ bartek-bajorek Bartku! Gratulacje! Super przygoda! Fajnie opisana! Przywołała mi wspomnienia z moich "młodych lat". Rybki też Ci, oczywiście, gratuluję. Pozdrawiam, Feroza


    bartek-bajorek

    KOlejna wyprawa zaliczona! Tym razem łowiłem od piątku do niedzieli. Tym razem bez większych ryb. Zaczeło się od tego ,że przyjechaliśmy na to miejsce co ostatnio licząc na podobne wyniki niestety ale jeszcze tydzień temu było tam 2,60m a teraz niestaty niedużo powyżej 1,5m. POsiedzieliśmy półtorej godziny i uznaliśmy że na tak płytką woda nie przyjdą takie duże leszcze,więc pojechaliśmy na inne miejsce (na tej samej wodzie) pierwszy dzień mało pare wzdręg chociaż raz zaciąłem rybe i wydawała się dosyć duża ale po pierwszym nawinięciu żyłki zerwała sie. Następnego rana również niezbyt ciekawie 2 leszczyki. Oczekiwaliśmy wieczoru jak miało być tak i było (po południu złowiliśmy 8 jazgarzy) Około 22 45 zaczęło się do 2:00 natrzaskaliśmy 20 leszczy od 30 do 45 centymetrów. Ryby były bardzo dziwne. Po pierwsze brały bardzo delikatnie, a po drugie były bardzo waleczne największy 45cm odjechał na około 5 metrów co sugerowało nam myślenie o ładnym karpiu ale nic z tych rzeczy. Następnego rana wstaliśmy dopiero o 7 złowiliśmy około 5 ryb. szkoda , że nie wstaliśmy wcześniej bo było widać że ryby są aktywne. Ogólnie dziwne jest to , że jak nastawiamy się na karpia/lina to biorą lescze a jak na leszcza to biorą karpie/liny. od razy mówie że nie jesteśmy karpiarzami tylko typowymi, polskimi wędkarzami i cieszą na karpie 35cm , mniejsze wypuszczamy. my łowimy na dwóch stawach jeden jest mniejszy i płytszy , gdzie za bardzo nie ma wielkich leszczy a są ładne liny karpie i karasie chociaż na drugiem większym i głębszym gdzie głównie są leszcze też często zdarzają się wyżej wymienione ryby na przykład raz zdarzyło się 12 karpi i lin.


    OdpowiedzUsuń


  3. troc

    Cała frajda w "leszczowaniu"- oczekiwanie na pierwsze branie a jak się zacznie można wybrać całe stadko pod warunkiem zachowania ciszy. Uwielbiam takie nocne wypady gdzie można się wyłączyć, poobserwować naturę.....Pozdrawiam za *****.



    Tomekoo

    Świetny wpis , mi w tym roku zabrakło czasu i chęci na te zasiadki i pobudki wczesno ranne ;-) *****

    OdpowiedzUsuń