piątek, 3 października 2014

#Podróż w Krainę Łagodności








  Dokonując wpisu do zestawienia wędkarskich wizyt nad wodą, zerknąłem przypadkowo do Karty i nagle…olśnienie, a właściwie smętne odkrycie:
- Pięćdziesiąt lat minęło, „jak jeden dzień”.
Pięćdziesiąt lat mojego wędkowania, wędkowania z Kartą Wędkarską w „kieszeni”.
Tego bez dokumentów, pod opieką starszych kolegów, by jeszcze kilka lat doliczył.
Ot, okazja do sympatycznych, trochę sentymentalnych wspomnień, refleksji.
Z tej okazji…

Podróż w „krainę łagodności”.


  Śmignęły te lata bardzo szybko, jak mgnienie powieki, jak jedna kartka z kalendarza, jak jedna chwila, jak jedna …., ech!
Po drodze wyleczyłem się z filumenistyki, filatelistyki, modelarstwa lotniczego (mimo sukcesów sportowych) i jeszcze paru innych „miłości”. Z wędkarstwa nie byłem w stanie się wyleczyć.

Dlaczego wędkuję? Równie dobrze można by zapytać:
- Dlaczego oddycham, śpię, kocham, marzę?
Wędkuję, bo żyję, żyję, bo wędkuję.


Co stanowi o wartości wędkarza?
Myślę, że proste odpowiedzi, typu: doświadczenie, technika, sprzęt, znajomość łowisk, miejscówek, przynęt, zanęt, itp., cisną się same, ale ja chciałbym je trochę skomplikować i potraktować nieszablonowo.


Uprzejmość
Tolerancja
Szacunek
Humor
Wrażliwość
I zapewne Coś jeszcze…

Zaznaczam, że nie jest moim zamiarem wkładać, po raz kolejny, kija w mrowisko, lecz raczej podróż w „krainę (wzajemnej) łagodności”.


# Uprzejmość

Parokrotnie miałem okazję przebywać po kilka dni na łowisku wspólnie z pasjonatami współpracy z dużym karpiem (bardzo nie lubię określenia „karpiarze”). Był to czas zawsze spędzony mile, w dobrej atmosferze, choć nie ukrywam, że pierwsze chwile pobytu nie zawsze nastrajały mnie pozytywnie, co do dalszych godzin, dni wspólnego wędkowania „po sąsiedzku”. W tym miejscu musimy odpowiedzieć sobie na pytanie:
- Czy nie jest to zupełnie naturalne zachowanie każdego z nas, gdy czujemy się zagrożeni, po pojawieniu się w pobliżu naszej miejscówki, kolejnych wędkarzy?
Toż nasza wyobraźnia natychmiast dyktuje nam przykry obraz, czekających nas wydarzeń, często na podstawie wcześniej nabytych, niemiłych doświadczeń.
Jest to rodzaj wzajemnego uprzedzenia, które przecież nie musi sprawdzić się – tym razem - w praktyce i oby nie sprawdzało się jak najczęściej. Obdarzmy się, wzajemnie, odrobiną zaufania.


# Szacunek

Jak widzę butelki po „czystej przejrzystej”, puszki po „browarku”, torebki po zanęcie i nie tylko, kartony i plastiki po napojach, a nawet pudełeczka po robakach, to wtedy mnie „trafia”. Co? Nie napiszę, wszak nie o śmieci tu chodzi. Drażni mnie nie fakt spożycia (każdy organizuje swój czas nad wodą wedle własnych potrzeb i upodobań, byle nie ze szkodą i brakiem Szacunku dla sąsiadów), lecz to, że zmaterializowani świadkowie tych dokonań pozostają w miejscu, w którym do niczego już nie służą. Zaraz, zaraz, a moja gimnastyka przy sprzątaniu po fatalnych poprzednikach?
Przecież to znakomita rozgrzewka przed setkami koniecznych skłonów i przykucnięć, w trakcie frajdy wędkowania. Reklamówka lub worek do ręki, rękawiczki jednorazowe na obie i do „roboty”. To mój Szacunek dla Natury. A może do siebie samego?
A nie mówiłem? Wszystko zależy od nas, od naszego nastawienia, w danej chwili, do zaistniałego problemu, zdarzenia. Wstępujmy częściej do Naszej Krainy Łagodności, wzajemnej Łagodności.


# Tolerancja

Wielu Kolegów Wędkarzy uważa karpia za, niegodnego uwagi, przybłędę. Inni zżymają się nad karasiem. Następni gardzą jaziem, lecz przecież są wśród nas Tacy, którzy szczególnie „poświęcają się” tym gatunkom ichtiofauny. Kolejni wolą np. polowanie na szczupłego i mają do tego prawo. To ich wybór. Wędrówka po nadwodnych oczeretach ma, wszak, swój ogromny urok i dostarcza (moim zdaniem) równie dużo adrenaliny, jak „transport” z kilkudziesięciu metrów kilkunastokilogramowego karpia, jak współpraca z dwukilowym leszczem przy pomocy lekkiej, siedmiometrowej bolonki, uzbrojonej w żyłkę główną fi 0,14mm.
Emocje podobne, tylko ryby i sprzęt inne. A przecież o emocje, odrobinę adrenaliny, kontakt z przyrodą; ba, o przyjemność z wędkowania, przecież, chodzi.
Tolerujmy się; szanujmy swe wędkarskie wybory i „przywary”.

# Humor

Poprawia mi się, rewelacyjnie, już wieczorem, w przeddzień wyjazdu – wędkarskiej wyprawy. Trwa, w swej doskonałości, aż do ostatniej chwili powrotu z tejże. Czasem pojawia się nagle, niespodzianie podczas wędkarskich wspomnień-opowieści, przy smacznej „herbatce”. Czasem gwałtownie się psuje, gdy pogoda krzyżuje, skrupulatnie układane przez cały tydzień, sobotnie (weekendowe) plany. Ech, te nasze humory i humorki…
„Mokra” ta nasza ”robota”; oj, „mokra robota”. Tylko proszę, bez prowokujących skojarzeń!


# Wrażliwość

Nie możemy się wstydzić, naturalnie nam danej, wrażliwości. I tu muszę przyznać, że z biegiem lat mego stażu wędkarskiego, dostrzegam znaczną zmianę postaw wśród „braci” wędkarskiej. Idzie ku lepszemu, idzie ku dobremu. Zaczynamy doceniać rolę maty. Przestaje nasz śmieszyć pojemniczek z „zaprawką” w ręku „pogromcy” karpia (coraz częściej nie tylko karpia). Już pojmujemy rolę miękkich, długich, segmentowych „rękawów”, miast krótkich, ciasnych, małych sadzyków; tu nie wspomnę o metalowych pudełkach i siatkach, a doskonale pamiętam takowe. Nareszcie „zapominamy” o „zasadzie”:
- Co na haczyku, to w „pojemniku” i na patelni.
Ba, już coraz rzadziej rzucamy rybą o lustro zbiornika czy rzeki, a miast tego „super manewru”, pochylamy się nisko i „wkładamy” delikatnie, dostojnie rybkę do wody.
- No, co? Czyż nieprawdę opisuję?
Oj, (chyba) niektórzy Koledzy mają wątpliwości! Spokojnie…
Oczywiście, ogromną rolę w naszej mentalności i systemie zachowań odegrała praca edukacyjna i (powiedzmy, że trochę) kontrolna (tak lepiej brzmi) zapaleńców naszego hobby (niski, pełen szacunku, ukłon dla Kolegów), ale także ten nasz, pleniący się namolnie( :):) ), „nieszczęsny” Internet i inne media informacji ogólnospołecznej.
Tak, czy siak – jesteśmy wrażliwsi i już!
A do tego wszystkiego:
- Mamy jeszcze dar dostrzegania (lub postrzegania) piękna Natury.
Faktem jest, że (niestety) wciąż dość topornie „idzie” nam nauka poszanowania Jej na Jej warunkach. Wciąż „wcinamy” się ze swoimi, wrednymi pomysłami na jej przebudowę i „udoskonalanie”. Nad naszą wodą skutki tej „agresji” dostrzegamy na co dzień.

I zapewne Coś jeszcze…
Radość życia haustami nad wodą połykamy.



 O wartości wędkarza nie stanowi:

# Metoda…

W mojej ponad pięćdziesięcioletniej „karierze” wędkarskiej posmakowałem prawie wszystkich metod. Z różny nasileniem, w różnych latach. Od spławika, poprzez „muchę”, żywca, martwą rybkę, spinning, grunt pod różną postacią, tyczkę, współczesnego bata, itp.. Każdą z tych metod byłem zauroczony przez kilka kolejnych lat. Nie próbowałem bocznego troka (właśnie się przymierzam) i trollingu (tego nie popróbuję; dlaczego nie? – Bo nie i już. Pełny szacunek dla jego zwolenników).
W tym czasie Sąsiad tkwił, przez wszystkie te lata, przy kiju… z żyłką wiązaną do czubka.

# Rodzaj wody…

Wędkarstwa uczyłem się nad bogatą (w owym czasie) w ichtiofaunę Kamienną. Wraz z biegiem lat zaliczyłem wiele różnorakich zbiorników i rzek; od najmniejszych, po te największe w naszym Kraju (oprócz Odry, nad którą obecność nie była mi jeszcze dana, a szkoda, wielka szkoda). Moje wędkarskie marzenia błądziły wciąż wokół nowych „łowisk”. Około trzydziestu lat, szerokim łukiem, omijałem moją macierzystą rzekę. Tylko dalekie wyprawy sprawiały mi radość, aż tu, pod namową Kolegi „przybłędy” do mojego miasta, zawędrowałem ponownie, przed trzema laty, nad starą, dobrą, Moją Rzekę. Ponownie odkryłem jej urodę. Tak też bywa. Życie wędkarza też, czasem, kołem się toczy.
W tym czasie Sąsiad odwiedzał, wciąż te same, niezmienne, acz z Nim razem (choć znacznie wolniej) starzejące się, trzy miejscówki.
Rzecz nie w rodzaju wody, lecz w naszym stosunku do jej wartości i sposobie jej postrzegania przez naszą skromną osobę.

# Sprzęt i „osprzęt”…

W ciągu tych lat moje cztery litery zaliczyły ciężko zdobyczne pudełko po farbie (czy marmoladzie), składany, maleńki stołeczek z jedną, metalową zapinką, fotelik turystyczny, kompletne stanowisko wędkarskie, z szufladami i osprzętem, różnego typu składane krzesełka, fotel karpiowy z podnóżkiem, pudła, pudełka, pudełeczka i coś tam jeszcze (kije, maszynki, żyłki, linki, haki, blachy, itp.).
W tym czasie mój sąsiad „zza płotu” (oczywiście - w przenośni) kilkanaście razy odświeżył swoje wiadro z pokrywką przy pomocy olejnej farby. A, przepraszam, dołożył gąbkową poduszkę.
I co z tego wynika? No, co? Jeśli cokolwiek, to tylko to, że moim „literom” było wygodniej.


Puenta!

Ryby, przez te lata, brały nam jednako – ze zmiennym, nie od nas zależnym, szczęściem.
Natura bywa, choć trochę, sprawiedliwa.
Swoją drogą – pełny szacunek dla „sąsiada” i jego pudełka.

Wszyscy jesteśmy jednacy.

Tylko „humory” mamy różne. No dobrze, plus różne, drobne odchylenia od „normy”, ale pokażcie mi definicję tej najlepszej normy. Ja takowej nie znam i bardzo z tego powodu się cieszę.
I wszystko jest w najlepszym porządku, jeśli każdorazowy wędkarski, kolejny „zakręt” (w wielorakim tego słowa znaczeniu) zaspokaja naszą wrodzoną ciekawość, pozwala odkrywać nowe elementy wielkiego hobby, dostarcza nam radosnych, pozytywnych emocji, to „zabrany”, przeżyty czas (nasz jeden, jedyny czas, czas nie do odzyskania, czas, który się nie cofnie i nie zawróci) czyni się miłym w teraźniejszości i wspomnieniach.

Mniej pogardy dla wędkujących inaczej, więcej wzajemnego szacunku!
Wstępujmy częściej do Naszej Krainy Łagodności,



  Wędkarstwo to stan i rodzaj umiejętności – równocześnie.

  Stan szczególnego zaangażowania emocjonalnego, zahartowanego w różnych warunkach pogody, otoczenia, przyrody, atmosfery towarzyskiej i nie tylko!
Stan stałej gotowości do współpracy z ichtiofauną, ba, z naturą.
Stan wiecznego, psychicznego zakręcenia, trwającego od świtu do rana dnia następnego.
- Czyż nie?
Umiejętność bezkolizyjnego znikania z domu, nawet w sytuacjach pozornie ekstremalnych.
Umiejętność snucia nici – prawie realnych - opowieści, wtedy, kiedy wypada i trzeba, ale nie tylko, również wtedy, gdy tylko my mamy na nie ochotę.
- Ech, ta nasza wędkarska przywara, a może, właśnie, szczególna umiejętność?
Umiejętność „zanurzania” myśli w głębinie wody, w poszukiwaniu (przy pomocy naszej bezkresnej wyobraźni) najlepszych….”malunków” naszego hobby.
Umiejętność czuwania w nocy, gdy prawie wszyscy śpią, a nam czuwać nikt nie każe.
Umiejętność „gonienia przed siebie” kilkuset kilometrów, bo tam tylko i tylko tam będą te wspaniałe, te najlepsze, te naj… Jeszcze jak będą „brały”. Tylko tam…
Umiejętność ciągłego oczekiwania:
- To właśnie dziś, już za parę godzin, już za chwilę…może teraz…
- No cóż, następnym razem, za tydzień, to już na pewno ta rekordowa, ta „złota”, ta na medal…
Umiejętność życia nadzieją.
I wreszcie…
Umiejętność godzenia się z przegraną.
Zaraz, zaraz…
- Czy ktoś z Nas czuł się kiedyś, choć raz, przegranym?




- Do diabła, przecież pierwszy raz na rybach byłem wczoraj!
- Wczoraj?
- Wczoraj! Jasne? Wczoooraj!

Tylko ból w kolanach, na nocnej zasiadce, jakiś nowy, intensywny, nieustający.
Przyjdzie się do niego przyzwyczaić. Tylko dlaczego?

1 komentarz:

  1. Komentarze Znajomych z Wędkuje.pl
    [Zaangażowany II (1177 punktów)]
    [Zobacz profil wujek1306]
    wujek1306
    Za kolejny bardzo dobry wpis leci 5* :) pozdrawiam:)

    [Zaangażowany III (4868 punktów)]
    [Zobacz profil camelot]
    camelot
    ,,Kraina łagodności" ......powiadasz ? Może i masz rację ? Może i ja chciałbym doświadczyć ? Jak do tej pory najlepiej dogaduję się z dzikimi zwierzętami niż z ludźmi. Uwierz mi ! Dzika bestia ma nie raz więcej oleju w głowie , łagodności i tolerancji ........ I może właśnie dlatego najlepiej się czuję, gdy jestem na rybach ?

    [Weteran II (14333 punktów)]
    [Zobacz profil halski021]
    halski021
    Super wpis - mam podobne wspomnienia tyle,że po 43 latach wędkowania.Nie ważne jaką metodę preferujemy i za ile mamy sprzęt, ważne,że wędkowanie daje nam radochę:)

    [Weteran (5352 punktów)]
    [Zobacz profil pawel75]
    pawel75
    Najkrócej mówiąc, naprawdę świetny wpis ! Pozdrawiam i duże 5 zostawiam !

    [Zaangażowany III (2919 punktów)]
    [Zobacz profil JKarp]
    JKarp
    Wpis, że palce lizać :-) JK

    [Weteran (5378 punktów)]
    [Zobacz profil Zander51]
    Zander51
    Poezja śpiewana była dla mnie Krainą Łagodności i wędkarstwo też. Cudownie to sobie wspominać płynąć powoli łódką środkiem rzeki w piękny, słoneczny dzień...

    [Zaangażowany III (2169 punktów)]
    [Zobacz profil majap]
    majap
    Finezja,stawiam*****.Serdecznie pozdrawiam.

    [Zaangażowany II (1509 punktów)]
    [Zobacz profil mario73]
    mario73
    Niestety tylko*****bo więcej nie da rady...Pozdrowionka.

    [Zaangażowany III (4179 punktów)]
    [Zobacz profil DelTor0]
    DelTor0
    No wreszczie mozna cos wartosciowego przeczytac :) A nie tysiace artow 10-13-latkow typu: dzisiaj nic nie bralo, plus dwa zdania tekstu :D

    [Weteran II (16884 punktów)]
    [Zobacz profil roman55]
    roman55
    Świetny tekst okraszony piękną przyrodą na fotkach. Z przyjemnością przeczytałem . Krzysztofie zostawiam 5* za wpis. Z wędkarskim Pozdrowieniem

    [Weteran II (19773 punktów)]
    [Zobacz profil pstrag222]
    pstrag222
    Eh ciężko coś napisać po takim świetnym wpisie 5 leci pzdr.pstrag222

    [Weteran (5266 punktów)]
    [Zobacz profil feroza]
    feroza
    Z przyjemnością zaspokoję ciekawość Kolegów, pytających o "lokalizację" fotek. Pierwsza to Zalew Chańcza, okolice miejscowości Raków. Reszta to moja (na nowo, przed kilku laty, odkryta) Kamienna, która potrafi jeszcze zaskoczyć urokiem i naturalnym pięknem. Pozdrawiam serdecznie...

    [Weteran II (19773 punktów)]
    [Zobacz profil pstrag222]
    pstrag222
    Śliczna ta rzeczka

    [Zaangażowany III (4140 punktów)]
    [Zobacz profil D-26]
    D-26
    Czytając porównywałem swoje, no cóż jest to coś czego młodzi chyba nie doświadczą. Pozdrawiam no i ***** za tą złotą rocznicę.


    OdpowiedzUsuń