poniedziałek, 15 marca 2021

"Sznurówki"! Wszystko przez te "sznurówki"... Wspomnieniami ku "setce"... w ZSZ Nr 2

 



Wszystko przez te "sznurówki"...

Wspomnieniami ku "setce"... w ZSZ Nr 2
/Rok 1979 - późna wiosna/
Siedzimy sobie z Tomkiem Wojciechowskim, w pokoju nauczycielskim, na "okienku".*
Dwóch młodych, "zdyscyplinowanych" nauczycieli, z "przyszłością".
Gadamy o wszystkim i o niczym.
Nagle Tomasz "rzuca" od niechcenia:
- Wiesz! Na Stawie**, od kilku dni znakomicie rybki "biorą".
- O! To ciekawe!
"Mądrej głowie dość dwie słowie".
"Gadu- gadu" i już wiemy!
- Na nocne wędkowanie jedziemy!
Tomek ma łajbę. Fajną łódkę, drewnianą, zieloną, przez jego Tatę "uczynioną". Taka łódka, to jest to, czego nam potrzeba.
Wieczorem już pływamy po stawie.
Rybki biorą tak sobie. Jakiś karaś, linek, parę płotek i drobne leszcze.
Po północy wracamy z "grążeli" pod Wygodą i lokujemy się na środeczku zbiornika; bliżej "domu".
Cisza.
Nad ranem coś się dziać zaczyna.
Krótkie "odjazdy". Bez efektów.
Nagle! Ostre uderzenia!
"Sznurówki"*** zaczęły atakować... Takie z "wody, do wody"... Maleństwa.
Widno. Słońce zza wschodniego horyzontu wylazło.
- Dziwne! O świcie ładne węgorze "ucztę" zaczęły...
- Super! Tylko szósta już tak blisko. Do pracy na siódmą trzydzieści stawić się musimy...
- Jeszcze chwilę. Jeszcze odrobinę.
Jeszcze jeden duży się trafił.
- Jak tu "oddać" łowisko! Szkoda!
Stało się; siódmą godzinę dnia ślicznego na łowisku przywitaliśmy.
- Prędko do brzegu, do "malucha"****...!
- Do "diaska"! Powietrze z tylnego koła zeszło! Na "zero"! Opona na "bruku"*****!
Już wiemy. Do pracy nie zdążymy.
Szybka decyzja - "omijamy" domy; jedziemy prosto do szkoły.
Tak jak "stoimy" - po nocy "na wodzie"!
Wszystko na nic! Braknie nam parę minut...
"Wpadamy" zdyszani do budynku. Może się uda. To tylko dziesięć minut spóźnienia. Tylko - albo aż dziesięć!
"Wpadamy" - tyle, że wprost na postać dyrektora!
Czeka - tuż za progiem drzwi wejściowych.
Trzeba mieć pecha. Toż to - widocznie - dzień kiedy sam wyłapuje maruderów - uczniów, oczywiście; a tu ma swój super "anty-hendicap" - prezent, nagrodę za swój trud:
- Dwóch belfrów "na dywaniku"!
Podnosi głowę. Patrzy. Lekko ironiczny uśmiech na wargach "łapie":
- A panowie to dokąd?
- Do pracy, panie dyrektorze, do pracy!
- Rozumiem, że na Warsztaty Szkolne, już gotowi i przebrani?
Zdecydowana aluzja do naszych flanelowych koszul i pomiętych spodni.
- Panie Dyrektorze, z wielkim szacunkiem dla Warsztatów, my tylko...
- Panie dyrektorze!
- Bo koło!
- Bo sznurówki!
- Bo co...?
- Bo sznurówki...
- ??????????????
- Panowie! Na lekcje! Porozmawiamy potem.
- Hm, potem!
- Tylko co to będzie... TO potem?!
Biegniemy na piętro, do pokoju nauczycielskiego; po dzienniki i klucze.
- Nie ma! Ni dzienników, ni kluczy!
- Co jest grane?!
Korytarzem - biegiem - do sal lekcyjnych!
Pod salami pusto.
Ucho do drzwi przykładam.
Cisza!
- Ach!
- Nie! Słychać szum! Delikatny, Odbywa się lekcja.
- Tylko czy moja?!
Wracam. Tomasz też. "U niego" też trwają zajęcia.
- Dobra!
- "Woda ( i tak) się wylała"!
Mamy chwilę czasu.
- Tomku! Idziemy do mojego "kantorka". Mam tam dwie wyprasowane koszule na specjalne okazje i parę bezrękawników "strzeleckich". Ogarniemy się trochę...
Do "roboty".
Pasują! Jesteśmy jak "nowo narodzeni"!
- Tylko ten zarost!
Zdradza nasze "bezeceństwo"! Niestety maszynki lub żyletek nie mam.
- Wrrr...
Wyglądamy jak "przyboczni" Piotra T. i Rysia L.******; tylko oni do tych "narzutek" nigdy nie założyliby białej, wizytowej koszuli. Ot, co!
Dzwonek na przerwę.
Koledzy wracają do pokoju nauczycielskiego.
Panowie udają, że nic się nie stało. Panie "uroczyście" mówią nam...
- Dzień dobry.
- Dzień dobry wędkarzom. Jak połowy?
Uśmiech radosny nie schodzi im z twarzy. Uśmiech ciepły, trochę litościwy. Tylko Kobiety tak uśmiechać się potrafią. 😉
Powoli wszystko się wyjaśnia.
Urszula, żona Tomasza, rano, szybko pojęła co się dzieje i przybiegła - przed "czasem" do szkoły. Po cichutku "zorganizowała" koleżeńskie zastępstwa za dwóch "zagubionych budrysów". Pomogły Jej - nam - wspaniałe Koleżanki - Danusia S. i Ewa R. (dzięki Wam, Dziewczyny - jeszcze raz - po wielu latach), tylko...
- Sprawa się "rypła", bo...
Już wiecie dlaczego...
Duża przerwa. To co w szkole miłe i przyjemne, a tu...
- Prosimy panów do dyrektora...
- Uf... Zaczyna się ciąg dalszy eskapady...
Muszę tu zaznaczyć, że nasz dyrektor bardzo lubił dyscyplinę, taką "pod każdym względem" i bardzo jej pilnował.
- No, cóż! Nosy na kwintę i... Do sekretariatu - marsz!
Pod oknem stoi Pani Ewa Sz.. To Jej "królestwo". Ona wie! Ona "czuje"! Ona tu kierowniczy i administruje. Przed nią nic się nie ukryje!
- Pani Ewo! Jak tam za ścianą?
- Spokojnie, wchodźcie Panowie; szef ma, od rana, dobry humor.
Puku, stuku i wchodzimy.
Znów przegląd naszych postaci od stóp do głów i...
- No, cóż, wolałem Kolegów w tych porannych strojach.
- W tych nigdzie nie mogę was wysłać; he, he...
- Jutro czekolady dla koleżanek i...
Chwila milczenia...
- Cztery, może pięć...
- Nie, siedem sporych "dzwonków", tych waszych "sznurówek", na półmisku, rano, do sekretariatu.
- Kurcze! Niewiele dla nas zostanie!
- Cóż, jak trzeba, to trzeba! Hej!
- Wszak nieźle się skończyło...
Pani Ewa miała rację:
- Dyrektor, tego dnia, tryskał dobrym humorem, tylko czy przypadkiem, nie my, z naszym wyglądem, byliśmy tego przyczyną?- Wszystko "rybka", a rybka smaczną bywa (czyż nie?); humor miał i już...!
Swoją drogą, popatrzcie, jak szybki był wtedy przepływ informacji, a przecież poczty "mejlowej" nie było 🙂
P.s.: Pamiętajcie, że był to czas, gdy o "komórkach" nikt nie słyszał i tylko na intelekt, refleks Przyjaciół liczyć można było...
* "okienko" - godzina wolna w planie zajęć, zwykle nielubiana przez nauczycieli, ale czasem bardzo przydatna 🙂
** zalew; dziś Pasternikiem zwany
*** małe, drobne węgorze
**** Fiat 126P
***** był to czas, gdy opony dętki miały i powietrze całkiem "zejść" potrafiło
****** nauczyciele Przysposobienia Obronnego i Geografii (wielkie literki z szacunku do przedmiotu i Nauczycieli)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz