poniedziałek, 30 listopada 2020

Schabowy na kolację... 🙂 😉

 


Schabowy na kolację...

🙂 😉
Tym razem, jak nigdy, refleksja "smakowa" się we mnie budzi.
Jem prawdziwego schabowego, czyli schabowego prawdziwego...
- Przepraszam...
- Schabowego z prawdziwego!
Cały problem na jednej rzeczy - wręcz - polega...
- Nie ma w nim "mięska", białka brakuje bo...
- Zdrowiutki był i twardziutki...
- Czyściutki, kształciutki...
Czyli...
- Co to za schabowy, bez mięska...
- Ano prawdziwy schabowy...
- Schabowy prawdziwym pachnący.
I tu zasadnicza część mej smakowej dygresji się snuje...
- Jakiż on smaczny! Jakiż słodziutki!
- W ustach się "rozpływa"...
Przez wiele lat, wiele sezonów schabowe z prawdziwków czyniłem.
Nigdy tak wspaniałego smaku nie uzyskałem.
Receptura niezmienna. Dodatki te same, a smak...
- Nie z tej ziemi!
- Dlaczego?
Myślę, że to pory roku zasługa...
- Ta późna jesień ten "zdecydowany" smak mu nadaje!
Szkoda, że to koniec sezonu.
- Ech! Szkoda!
- Zjadłbym jeszcze bezmięsnego "schabowego"; oj, zjadłbym!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz