piątek, 26 września 2014

Tak było! Ech, było!

Była sobie sadzawka, nie-sadzawka, a może bajoro.


-Nie bajoro, jeśli już to bajorko, bardzo sympatyczne bajorko.
A najlepiej, to po prostu:
- Kawałek, kawałeczek, „kawałeniek” ślicznej, czystej, pięknej wody.
- Wody płytkiej; miejscami wręcz płyciutkiej. „Po brzegach” porośniętej pięknym „pałkami”, „zwykłym” tatarakiem, „grubym” sitowiem i najzwyklejszą „w świecie” trawą; taką „prosto” z „czystej”, dzikiej łąki.
A właściwie; tak na marginesie:
- Co to znaczy - „zwykłym” tatarakiem?
- Co to znaczy - najzwyklejszą „w świecie” trawą?
- Co to znaczy - z „czystej”, dzikiej łąki?
- Ano zwykłym, bo wszędzie go było pełno, wszędzie nad wodą nim pachniało (- a może śmierdziało?
- jeżeli już, to pięknie śmierdziało - niczym dziś wysokiej klasy woda kolońska; - wysokiej klasy, bo reklamujący ją niby-gwiazdor „wysoką” gażę dostał).
- Najzwyklejsza, bo pełna kwiatów, kwiatków, kwiatuszków „wszelakiej maści”, kolorów i pochodzenia, a przy tym:
- Jakże zielona, jakże soczysta, jakże „sama w sobie” pachnąca!
- A wszystko „razem wziąwszy” zatopione „wśród łanów, wśród jęczmienia…”
- Sadzawka moja!
- Bajorko moje, „tycie, tycie, tyciuteńkie” bajorko moje…
… nosiło w sobie „ogromny ciężar”- ciężar w postaci pięknych, dużych „garbusów”, „wszelkowymiarowych szczupłych”, „zabranych żółtych łopat”, pięknie wybarwionych „krasnopiórek”, „bogato upasionych, ciemno i złotozielonych śliskich”, także tych „śliskich popielatych”, „grubych złotych polskich”…
(- O rany! Jakich złociutkich, jakich „złociuteńkich”!
-A właściwie to prawie złoto-brązowych, pięknie „wyoblonych”.
- Patrzcie! Nawet „garb” może cieszyć.
-Byle nie własny!)
…, dorosłych, srebrnych „siuderek” i tych płociami zwanych.
- A i koza się zdarzyła.
- A nawet raz jeden, jedyny, „jedyniusieńki” „tęczowy” się trafił!
- A następnego roku „plamiasty”- „pyskiem żaby” też zwany- wagą i rozmiarem go „przebił”; i to w środku dnia, przy pełnym słońcu, w miesiącu czerwcu „biorąc”.
- I tylko tych srebrnych („japońcami” też „ochrzszczonych”), i tych „czarnych”, „czarnuchów”, karłowatych, „sumiastych”, koluchów tam nie było.
- Naprawdę nie było!
- Daję słowo – nie było. Nawet jednego nie było!
I tylko jedno miejsce, „miejscówką” czasem zwane, było lekko „wygniecione”;
- Tak leciutko, leciuteńko, „leciutenieńko” wygniecione, nie-wygniecione.
To było moje, moje i tylko moje miejsce, „miejscunio”, „miejscunieńko”;
oddalone od tworzącego się zalewu (a właściwie to płynącej jeszcze rzeki Kamiennej) tylko o kilkadziesiąt metrów, „meterków” - jakże istotnych meterków.
-Tak konkretnie, to dzielił nas tylko wał, będący – równocześnie – starym nasypem kolejowym, z którego zdemontowano szyny i podkłady kolejowe.
Wał, który służył kolegom wędkarzom, zmierzającym z „pociągu” na „z góry upatrzone stanowiska”, jako „trakt podróżny”.
- I w tym „trakcie” tkwił szkopuł.
Ile ja się kpin, docinków, „ślinotoków” (a może „ślizotoków”) nasłuchałem; ile kręgów „różnej maści” na czołach i koło uszu „naoglądałem”; ile „dobrych porad” „zaliczyłem”. A ja, biedny, „na głowie” stawałem, by tylko „któremuś” „nie przyszło do głowy”, zejść „na dół” i przywitać się ze mną.
- Oj „ciężkie” to były chwile, gdy już z daleka słyszałem „puchanie” parowej lokomotywy – sygnału nadjeżdżającej, możliwej „zdrady”.
To tu, w odległości trzech metrów od mego stanowiska, mogłem obserwować tarło moich „przyjaciół” – wielkich „złocistołuskich lechorów”. A ile ich było. Sitowie „kładło się”, jak łan dorodnego zboża podczas burzy. Moja obecność, „o dwa kroki” od tarliska, w niczym im nie przeszkadzała. Wypełniały spokojnie swój prokreacyjny obowiązek.
To tu, przez kilka lat, miałem swoje, swojuśkie, swojusieńkie, wędkarskie Eldorado!
To tu, przez kilkadziesiąt lat, ryby miały swój, swojuśki, swojusieńki Matecznik, w którym tylko ja „mieszałem”- „od czasu do czasu”.



Zalew „pokrył kołdrą” wody moją rzekę. Asfalt rozlał swój „dywanik” na mym wale. Melioracja osuszyła moją łąkę. Dziś tu prawie dzikie jest….boisko (piłkarskie). A trawa na nim jakaś żółto-zielona, brązowo-zielona, brunatno-zielona.
-A może pomarańczowa?
- Tylko słońce niby to samo, ale czy na pewno?

„Nic dwa razy się nie zdarza…” A szkoda.
- Oj, jak szkoda!

„Idzie” Jesień, czas kolejnych wędkarskich wędrówek, poszukiwań. Może traf nam wskaże nowe, choćby mikro-eldorado, eldoradko, „eldoradeńko”.
Czego sobie i Wam życzę!



 

Wszystkie odstępstwa od norm językowych zamierzone i celowo TU „uczynione”!

1 komentarz:

  1. [Zobacz profil marek-debicki]
    marek-debicki
    No cóż! Mamy oto kolejny, niby prosty, a zarazem niezwykle głęboki, pełen wyrazu opis otaczające nas niegdyś miejscówki, miejscóweczki, miejscó...... Ponadto przekaz kapitalnej lekcji tego, jak ciepły można mieć stosunek do przyrody i jak powinno się odbierać wędkarstwo. Jestem pod wrażeniem zaprezentowanej wrażliwości, pomimo faktu, że coś, co kiedyś dawało tyle radości już nie powróci. Jak nie w tym miejscu, to życzę spotkania czegoś podobnego jak najszybciej w innym. Gratuluję serdecznie, pozdrawiam i *****pozostawiam.

    [Weteran II (10097 punktów)]
    [Zobacz profil ryukon1975]
    ryukon1975
    "Żadna chwila nie powraca". Słowa piękne i prawdziwe.Jedne chwile zostają w naszej pamięci inne giną gdzieś w ogromie czasu spędzonego nad wodą jednak żadna z nich się nie powtórzy. W wędkarstwie jak i życiu,bo przecież wędkarstwo to dla wielu z nas ważna część życia. 5 *****

    [Zaangażowany III (2169 punktów)]
    [Zobacz profil majap]
    majap
    Piękny opis , pozostanie czar wspomnień , stawiam ***** . Serdecznie pozdrawiam .

    [Weteran II (19773 punktów)]
    [Zobacz profil pstrag222]
    pstrag222
    Ryukon 1975 i to jak ważna część życia:) Wpis piękny i dający do myślenia pozdrawiam z wiadomą oceną ***** pstrag22

    [Zaangażowany III (4179 punktów)]
    [Zobacz profil DelTor0]
    DelTor0
    Klasa opowiadanko :)

    [Weteran (7223 punktów)]
    [Zobacz profil Lin1992]
    Lin1992
    Pięknie opisane - *****

    [Weteran II (16884 punktów)]
    [Zobacz profil roman55]
    roman55
    Super. Pozdrawiam *****

    [Zaangażowany II (1438 punktów)]
    [Zobacz profil szutomasz]
    szutomasz
    Piękny opis, wspomnień czar :D 5*****

    [Zaangażowany III (4764 punktów)]
    [Zobacz profil Zibi60]
    Zibi60
    Mieliśmy podobne przeżycia, świetnie to opisałeś Krzysiu - 5*

    [Zaangażowany II (1224 punktów)]
    [Zobacz profil arturartur]
    arturartur
    Bardzo fajnie opisane . Takie miejsce będzie w pamięci zawsze . Szkoda że go zamieniono na boisko . Pozdrawiam .

    [Weteran (5378 punktów)]
    [Zobacz profil Zander51]
    Zander51
    "Mój stawik" z opowiadania "Cmentarne liny" zamieniono na...cmentarz. A był jeszcze stawik-bajorko w środku miasta, gdzie zarwał się pode mną lód, ale starszy kolega zdążył chwycić mnie za kołnierz. Młodzi mieszkańcy nic nie wiedzą o takich oczkach i ich wyobraźnia zupełnie tego nie ogarnia. Świetny wpis Krzysztof

    [Aktywny III (475 punktów)]
    [Zobacz profil waldi05]
    waldi05
    Wspomnienia to coś co w Nas zawsze zosteje.Ja mam cichą nadzieję,że zawsze będą takie miejsca nim komercja zawładnie całym wędkarstwem. Za opis"5"

    [Zaangażowany III (4868 punktów)]
    [Zobacz profil camelot]
    camelot
    Ech ! Feroza ! Feroza ! - Umiesz Ty , umiesz trafiać w te najczulsze struny - tej harfy naszej wyobraźni ! .....Było cymbalistów wielu, ale żaden nie śmiał ....................................... Pozdrawiam serdecznie !

    [Zaangażowany III (3232 punktów)]
    [Zobacz profil groniar]
    groniar
    Pięknie opisane cenię ludzi kochajacych naturę.Pozdrawiam i daje 5*

    [Zaangażowany III (3232 punktów)]
    [Zobacz profil groniar]
    groniar
    Pięknie opisane cenię ludzi kochajacych naturę.Pozdrawiam i daje 5*

    [Weteran III (24029 punktów)]
    [Zobacz profil BlueFisherman]
    BlueFisherman
    *****

    OdpowiedzUsuń