2012-05-23
Im bliżej popołudnia, tym
więcej symptomów zbliżającej się burzy. Krótkie, lecz mocne podmuchy
wiatru. Lekko przyczernione obłoki. Duchota. Parno.
Sprzęt i „wszystko, co potrzeba” w samochodzie. Parasol też.
- Do diabła - popada, nie popada, popada, nie popada?
- Co robić? Nie mam ochoty na „mokrą nockę”.
- Trudno, Wisła odpada. Chyba, że bliżej domu…?
- A dlaczego nie? Może zalew w Brodach?
- Chłopie, kiedy Ty tam byłeś z „kijami”? Pomyśl ilu tam dziś będzie wędkarzy.
- To może rzeka przed zalewem?
- Już lepiej. Tylko „startuj” natychmiast, „bo jak znam życie” to po szesnastej i na Kamiennej nie będzie wolnego miejsca.
- Dobra, pa, pa kochane „domowe pielesze” – odjeżdżamy.
Mam szczęście. Moje stare, sprawdzone miejsce jest wolne. Lekko
oddalone od innych stanowisk, z ładnym przybrzeżnym głęboczkiem (ok. dwa
metry) i prawie nieistniejącym nurtem na całej szerokości rzeki,
obiecuje dobre efekty. Przynajmniej drzewiej tak bywało.
Osłonięty nadbrzeżnymi „krzakami” od „wesołego, weekendowego otoczenia”,
zaczynam zabawę tyczką. Leciutki zestaw, tuż po gruncie. Dwa, trzy
białe robaki (na zmianę z pinką). Zanęta z lekkim klejem; na leszcza
i….cisza.
Zmiana. Drobny „czerwony” i….cisza. Pół gruntu…cisza. Kukurydza…cisza.
Czekolada…w
zanęcie – płoteczki i „narybek” leszczyka. Godziny płyną i…cisza. U
„konkurencji” podobnie – „cichosza” – jak u Grzegorza Turnaua.
Zmrok. Zamieniam tyczkę na feedery.
- W was „kijki” nadzieja. Próżna to nadzieja.
„Noc ciemna zapadła” i tylko w oddali, na ciemnym niebie, od czasu do czasu,
„ręka srebrzysta” rozświetla swym blaskiem „uśpiony horyzont”. Na szczęście nie grzmi. Czyli daleko.
- No, nareszcie. Zakołysało świetlikiem. Zupełnie ładny okaz leszcza.
- Może się zacznie. To przecież ta pora.
- Niestety. Znów cisza.
Minęła „trzecia”. Zimno. Zmieniam jednego feedera na bolonkę.
„Światełko” na spławik i… tuż „po brzegu”. W głęboczek. Trzy spore kule –
delikatnie, bez nadmiernego „szumu”.
- O, jest ładny odjazd. Spokojny, ale stanowczy. Takiego lina to się nie spodziewałem. To ci dopiero niespodzianka.
Świta. Lekka mgiełka.
- Za chwilę będzie cieplej.
Z oddali „zbliża się” dziwny szum. „Ciągnie się” wzdłuż koryta rzeki.
Pod prąd. To cztery piękne łabędzie majestatycznie „suną” na swój
poranny spacer.
- Śliczne. Oj, śliczne.
Nagle trzask. Huk.
- Co się stało? Co? No, co?
- Przecież nie ma burzy?
„Krzyk” łabędzi. Przeraźliwy „krzyk”. Piękny ptak „zsuwa się” z
drutów „średniego napięcia” i wpada do wody. Pozostałe krążą nad martwym
kuzynem. Nurkują, lekko go dziobiąc. Po kilku minutach dwa odlatują.
Jeden zostaje. Nie zwraca uwagi na gromadzących się wędkarzy. Wierny
swojemu partnerowi. Wierny… Może pyta:
- Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Samo życie…
#wędkarskie wyprawy, refleksje, "miejscówki" porady
- refleksje (147)
- "bajanie" (113)
- humor (83)
- ziemia świętokrzyska (65)
- wspomnienia (49)
- "miejscówki" (39)
- filozofia (39)
- hobby (39)
- dziadek (38)
- Starachowice (35)
- Kamienna (33)
- Wnuczka (33)
- grzyby (32)
- las (31)
- wędkarskie wyprawy (30)
- jesień (28)
- krajobraz (24)
- zabawa (18)
- #zabawa "bajanie" (15)
- stare fotografie (15)
- Pasternik (9)
- #grzyby (8)
- #las (8)
- ZSZ Nr 2 (8)
- bajanie" (8)
- #hobby (7)
- 100 lat szkolnictwa zawodowego (7)
- Technikum Mechaniczne (7)
- leszcze (7)
- porady (6)
- "Star" (5)
- Solina (5)
- samochód (5)
- Wisła (4)
- komisarz Zander (4)
- samochód ciężarowy (4)
- świętokrzyska wspomnienia (4)
- karasie (3)
- recenzja (3)
- świętokrzyska (3)
- poezja (2)
- Wąchock (1)
- balony (1)
- dwie prawdy (1)
- organy (1)
- prawda (1)
- smutno (1)
- trzy prawdy (1)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zander51
OdpowiedzUsuńKolejny kapitalny tekst Krzysiu. Wzruszyłem się...Widziałem pięć martwych młodych łabędzi unoszonych przez wodę po "pracy" rybaków z agregatem...
feroza
To już wiesz, Mirku, dlaczego nie mogę jechać tam ponownie -"na ryby". Pozdrawiam...
Zander51
Krzysiu... byłem nad Soliną w 2002 roku. To dla mnie drugi koniec Polski. Ale jak będzie okoliczność, to przyjadę wspólnie powędkować i pogadać. Bo wiem, że będzie z kim...
feroza
Będzie mi bardzo miło. Uzgodnimy ,dogodny dla nas obu, termin. Solina (jak wiesz) ma swój niezaprzeczalny czar i urok - ciepły "mikroklimat". Może uda nam się spotkać z Królem Bieszczad. Znakomity gawędziarz, a także znawca miejscówek dużego szczupaka. To mogą być "super dni".
Zander51
Bieszczady są dla mnie miejscem magicznym... Poznałem Pawła, właściciela pola namiotowego w Cisnej, które styka się z Siekierezadą...Urodziliśmy się z Pawłem tego samego dnia, miesiąca i roku...
feroza
Ja miałem "smutną okazję" obserwować w akcji strażaka - bohatera, o którym mówiła "cała Polska". Po powrocie do zdrowia, miał w Polańczyku kolejną okazję do wykorzystania swoich umiejętności i odwagi. Uratował kolejnego tonącego (w nocy). Ratowników było wielu, jednak to on go znalazł i wydobył. Dziwne są jednak losy ludzkie. Oj będziemy mieli o czym "marudzić". Nocy braknie...
Zibi60
I ja, i ja, i ja też się piszę - mogę ? Gratuluję, kapitalny tekst w innej niż wszyscy formie, rozmowy samym z sobą. Widziałem kiedyś martwego łabędzia, odczucie jak bym widział człowieka. 5*
marek-debicki
Niespodziewane zakończenie ciekawego wędkowania. W młodości widywałem przypadki porażenia prądem młodych bocianów. Nie wszystkie kończyły się tak tragicznie, ale zawsze było żal pięknego ptaka. Pozdrawiam i *****pozostawiam.
lewy6034
super tekst
przemas84
***** za tekst i wrażliwość. Pozdrawiam
keszel61
dzięki za TEKST super....Pozdrawiam
fizbin
***** i nic do dodania...
bocznytrok
super tekst 5